Zbiór modlitw

Droga krzyżowa

DROGA KRZYŻOWA

śladami Miłosiernego Zbawiciela

(Krystyna Witkowska)

„Umiłowawszy swoich do końca ich umiłował..”

WSTĘP

Kiedy człowiek wie, że jego życie dobiega końca, pragnie tym, których opuszcza, przekazać nie tylko pewne polecenia, lecz także swoje doświadczenia, ideały, wartości jakim służył. Wszystko to, co uważał w tym życiu za najważniejsze. Tak było też z Chrystu­sem. Od chwili gdy wiedział, że „nadeszła jego godzi­na przejścia z tego świata do Ojca” (J 13,1) – wszystko co powie
i uczyni wobec swoich uczniów jest już testamentem. Poprzez umycie uczniom nóg – lekcję pokory i służenia innym, pożegnalną mowę o najwię­kszej miłości, która życie daje zaprzyjaciół, zapowiedź zesłania Ducha Pocieszyciela, aż po ustanowienie Eu­charystii, w której zostawi Samego Siebie.

„Umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował.” Przez swoje ziemskie życie objawił swą miłość ku człowiekowi. Miłość szukającą zagubio­nych, przebaczającą, leczącą rany i niemoce, pochy­lającą się nad każdą ludzką biedą i potrzebą. Świad­czył dobro ludziom takim samym jak my: słabym, grzesznym, nie zasługującym na miłość.

Objawił swą. miłość szczególną, „przelewającą się” z Jego Serca miłość miłosierną, Miłosierdzie.

To ono sprawiło, że Chrystus nie tylko „umiłował swoich”, ale „do końca ich umiłował”. Do oddania życia dla nas i dla naszego zbawienia przez śmierć na krzyżu.

Do tego końca musiał Chrystus iść Drogą Krzyżową. Można i na niej odnaleźć ślady Chrystusowe; miłosierdzia. Ostatnią naukę jaką przekazuje namtestamencie Miłosierny Zbawiciel.

S T A C J A I
Jezus na śmierć skazany

Chrystus stoi przed sądem. Człowiek sądzi Boga Zarzuty oskarżające nie są prawdziwe. Piłat wie o tym bardzo dobrze: „Nie znajduję w Nim żadnej winy”…

W czasie sadu Chrystus odpowiada tylko w obronie Prawdy. W swojej obronie – milczy. To nie jest milczenie pogardy czy wyższości. Chrystus jasno widzi małość, nędzę, strach, tchórzostwo człowieka, który Go sądzi. Widzi żałosny gest umycia rąk na znak zrzucenia z siebie odpowiedzialności za wyrok śmierci, któremu boi się zdecydowanie przeciwstawić.

A równocześnie słyszy postawione, bez czekania na odpowiedź, pełne niepokoju pytania zagubionego człowieka: „A cóż to jest prawda?”

I w momencie, gdy ważą się losy jego życia – Chry­stus zamiast walczyć
w swojej obronie, osłonić się przed oszczerczymi zarzutami – osłania sądzącego Go człowieka zasłoną swego miłosiernego milczenia.

Co mają wspólnego z tym śladem Chrystusowego miłosierdzia moje reakcje wobec niesprawiedliwych, niesłusznych, krzywdzących sądów ludzkich, jakie mnie spotykają?

S T A C J A II
Jezus bierze krzyż na swoje ramiona

T obyło nie tylko wzięcie na swoje barki ciężkiej belki krzyża. To było wzięcie na siebie całej hańby, jaką niósł ze sobą wyrok śmierci na tymże krzyżu. Wyrok, który otrzymali najwięksi złoczyńcy, łotrzy, zbrodniarze…

Taki to rodzaj śmierci przyjmuje Człowiek, który „przeszedł przez świat dobrze czyniąc” – Jezus Chry­stus, Syn Boży Przyjmuje tę haniebną śmierć za zba­wienie człowieka grzesznego, a więc takiego, który na tak wielką ofiarę nie zasługuje.

To właśnie miłosierdzie jest tym nadmiarem miło­ści, która zawsze wychodzi poza kryterium zasługi.

Miłosierny Zbawiciel wiedział, że nie będzie nam łatwo kierować się tą prawdą w świadczeniu miło­sierdzia naszym bliźnim. A więc tak jak
w modlitwie, której nas Sam nauczył, prośbę o odpuszczenie na­szych win uzależnił od tego, „jak my odpuszczamy naszym winowajcom» – tak i tutaj zastosował taką samą zależność: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5,7).

S T A C J A III
Pierwszy upadek pod krzyżem

Nie mówią o nim Ewangelie. Przecież jednak jest rzeczą pewną, że wzięcie na swoje ramiona – krzyża choć całkowicie dobrowolnie i z największej miłości – nie odejmuje realnego ciężaru niesionej belki. I nie dodaje w drodze sił fizycznych. Przeciwnie. Kruchość ludzkiej kondycji, zwyczajna ludzka słabość, powo­duje upadek. Doświadczył ludzkiej niemocy. To do­świadczenie pozwala człowiekowi liczyć zawsze na Chrystusowe miłosierdzie w rozumieniu człowieczej słabości powodującej nasze upadki.

Na takie zrozumienie z naszej strony czeka wiele razy drugi człowiek. Czy umiemy – zanim oskarżymy go o złą wolę – pochylić się miłosiernie, jak Chrystus nad nami, ku jego słabości, zrozumieć i przebaczyć?

S T A C J A IV
Jezus spotyka Swą Matkę

Na krzyżowej drodze Syna musiała być i Jego Matka. Nie trudno odgadnąć co działo się w Jej sercu, gdy widziała Swego umęczonego, Jedynego Syna, który bez żadnej winy zasądzony na śmierć – niósł swój krzyż. Widziała – i nie mogła Mu pomóc, niczego dla Niego uczynić. Ona – Matka, najbliższa Mu ze wszystkich ludzi. Towarzyszy Synowi z daleka. Po prostu – jest. W pewnym momencie Matka i Syn wy­mieniają spojrzenia. To wszystko.

Bezsilna, milcząca obecność. Ale oboje wiedzą, że obecność – to też miłość. Ta obecność Maryi na krzy­żowej drodze staje się czymś więcej jeszcze niż miło­ści . Boża Matka zostaje na niej włączona w tajemni­cę Miłosierdzia Jej Syna. Rezygnując ze swych nor­malnych przysługujących Jej praw macierzyńskich ­staje się Matką Miłosierdzia.

Tak trudno nam przyjąć, że miłosierdzie niesie z sobą, najczęściej tę właśnie rezygnację z własnych, jak najbardziej należnych nam praw.

I trudno nam przyjąć, że kiedy nie możemy aktywnie pomóc drugiemu człowiekowi, nasza zwyczajna, a prosta obecność przy nim jest także miłością. A często miłosierdziem.

S T A C J A V
Szymon z Cyreny pomaga dźwigać krzyż

Role zostają odwrócone. To Chrystus potrzebuje na Drodze Krzyża ludzkiej pomocy, ludzkiego miło­sierdzia. Szymon z Cyreny ma nieść z Nim krzyż. Nie, to nie jest miłosierne pochylenie się nad człowiekiem, by mu pomóc. Ewangelia mówi, że „przymusili go, by niósł krzyż” (Mk 15,21).

Można Szymona zrozumieć. Miał pomóc skazane­mu na hańbiący śmierć krzyżową. To nie było takie proste. A poza tym, wracał po pracy do domu
– miał więc zupełnie inne plany. Podjął więc ten nakaz nie­chętnie.

Tak właśnie często okazujemy innym miłosier­dzie: bez miłości, zniecierpliwieni z racji pokrzyżo­wanych planów, niechętnie, z obawy przed ludzką opinią. Czasem ktoś widząc to wszystko – rezygnuje z naszej pomocy.

Chrystus jednak tę pomoc przyjmuje i, nawiązując do tej niechęci, doprowadza do przemiany ludzkiego serca. Tak – według Tradycji stało się
z Szymonem.

Chrystus widział co, mimo pierwotnej niechęci, zrobił dla Niego Szymon. Ewangelista pisze wyraźnie, że „włożyli na niego krzyż”, a więc nie było to współnie­sienie z Chrystusem. Szymon niósł na swych barkach przez jakiś odcinek drogi – może do końca – cały krzyż Chrystusowy, cały jego ciężar.

Chrystus, który poprzez krzyż wziął na siebie wszystkie nasze winy, grzechy, słabości żąda i od nas byśmy czasem, poza miłosierdziem świadczonym bliźniemu doraźnie, na małym odcinku drogi – nieśli na ramionach cały ciężar drugiego człowieka. To zna­czy cały ciężar Chrystusowego Krzyża.

S T A C J A VI
Weronika ociera twarz Jezusowi

To drugi miłosierny czyn człowieka wobec Chry­stusa na tej drodze. Diametralnie różna postawa. Nie przymuszona przez nikogo kobieta sama wypatrzyła okazję, by przynieść ulgę Chrystusowi. By okazać Mu miłosierdzie. Otarcie skrwawionej, spoconej twarzy skazańca. Mały, prosty czyn spełniony z wielką miło­ścią. Z miłosierdziem pochylającym się nad cierpią­cym człowiekiem. Chrystus zostawia trwały ślad mi­łosiernego czynu Weroniki: odbija na jej chuście swo­je umęczone, Boskie Oblicze.

W każdym czynie miłosierdzia odbija się Chrystu­sowy obraz
i podobieństwo. Mały, prosty czyn Wero­niki wymagał odwagi. Musiała się jakoś przedrzeć przez tłum do Chrystusa, musiała się do Niego przy­znać…

Mówi się zwykle o odwadze bohaterów dokonywu­jących wielkich czynów męstwa. Jakże często potrzeba takiej samej odwagi idąc z miłością ku czyjejś zwyczajnej, codziennej niedoli.

S T A C J A VII
Drugi upadek pod krzyżem

Nie wiadomo ile razy upadał Chrystus na drodze krzyżowej. Jest możliwe, że tracąc coraz bardziej siły fizyczne – upadł po raz drugi.

W swoim miłosierdziu chciał nam powiedzieć, że wie, co to znaczy ponownie upadać, że w tych powtór­nych upadkach jest także z nami, by nas ratować. A także i to, że tak jak nie przekreśla człowieka po pierwszym upadku, tak i nie uczyni tego przy nastę­pnych. Cierpliwa miłość Pana… Jeżeli tylko człowiek okaże minimum żalu i dobrej woli, by powstać – Miło­sierny Zbawiciel wyciąga swą rękę.

Tak często przekreślamy człowieka, który ponow­nie wobec nas zawinił. Nie tylko nie pomagamy mu podnieść się, ale – bez odrobiny miłosierdzia – nie dajemy mu żadnej szansy na powstanie i naprawę zła jakie uczynił. Po prostu – przestajemy go znać.

S T A C J A VIII
Jezus spotyka niewiasty jerozolimskie

„A szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiety, które zawodziły i płakały nad Nim” (Łk 23,27).

Ten płacz był wyrazem ludzkiego współczucia. Był pociechą, która tak bardzo potrzebna jest cierpiące­mu człowiekowi. Jest lżej, gdy ktoś użali się nad naszą niedolą.. Jest tu jednak pewne niebezpieczeństwo. Nasze sprawy, problemy, a szczególnie nasze cierpie­nia, choroby, zmartwienia – są dla nas najważniejsze. Każdy z nas uważa swoją. sytuację za wyjątkową. I wówczas często zamykamy nie tylko oczy, ale i serce na problemy, cierpienia, przeżycia innych ludzi wśród których żyjemy Nie chcemy dostrzec ludzi może bardziej cierpiących niż my, bardziej od nas zagrożonych.

Chrystus w ostatniej swej drodze, w tak wielkim cierpieniu nie myśli
o sobie. „Nie płaczcie nade mną… płaczcie nas sobą”. Ze współczuciem myśli
o przy­szłym losie tych kobiet, o tym wszystkim co wypadnie przeżyć im
i całemu zagrożonemu narodowi. I użala się nad nimi pełen miłosierdzia.

Tylko miłosierdzie zdolne jest przekreślić wszelki egoizm i nawet
w naszych największych cierpieniach pozwala nie myśleć tylko o sobie i zwraca nas ku drugiemu cierpiącemu człowiekowi.

S T A C J A IX
Trzeci upadek pod krzyżem

Każdy następny upadek jest coraz cięższy Aż przy­chodzi taki jak ten – gdy, już zupełnie bez sił, leży się twarzy w ziemi. Jeśli Chrystus na drodze krzyżowej doświadczył takiego upadku, to chciał nam w swymmiłosierdziu pokazać, że
i On wie dobrze co to znaczy upadek bez zupełnej już możności dźwignięcia się o własnych siłach. Tu już tylko mogą nas podnieść mi­łosierne ramiona Boga.

Jedno jest jednak ze strony człowieka potrzebne: wytrwałość, a więc wola powstania by pójść dalej. Tak, jak wytrwale podnosi się, by nieść swój krzyż do końca, Miłosierny Zbawiciel.

Te nasze „trzecie upadki” uświadamiają nam najwyraźniej, co to znaczy ograniczoność ludzkich możliwości a także ufność, cała położona w Bożym Miłosierdziu.

S T A C J A X
Jezus z szat obnażony

Skazanym na śmierć krzyżową zdejmowano, we­dług zwyczaju, szaty Zdjęto je także z Chrystusa.

Odarcie człowieka z szat – obnaża jego ciało. Naru­sza przysługujące mu prawo do intymności.

Istnieje jednak i inne odarcie człowieka z szat. Z szat dobrego imienia, godności ludzkiej, zaufania, uczciwości… Odarcie po to, by obnażyć czyjąś słabość, grzeszność, niemoralność, ciemność jego postępków Żeby zniesławić, skompromitować, ośmieszyć, znisz­czyć moralnie. Tak czyni człowiek człowiekowi. Po­trafi to zrobić.

A Chrystus? Chrystus doświadczył przed swą śmiercią i tej nagości ciała
i tego odarcia z dobrego imienia i stał się „pośmiewiskiem i wzgardą pospól­stwa”po to, aby okrywać nas ciągle na nowo szatą swej Łaski, szatą swego miłosierdzia, miłosiernego przebaczenia w Sakramencie Pojednania. Szatą mi­łości w Eucharystii. Iufa, że będziemy czynić podob­nie wobec drugich, że nasze miłosierdzie świadczone innym, zamiast obnażać – będzie tą miłością, która „zakrywa wiele grzechów” (1P 4,8).

S T A C J A XI
Jezus przybity do krzyża

Ewangeliści w dwóch słowach zamykają treść te­go faktu: „Ukrzyżowali Go”. Nic więcej. Żadnego opi­su przybijania rąk i nóg Chrystusa do drzewa krzyża.

Ale te dwa słowa w pełni oddają prawdę, że odtąd Chrystus nie mógł już wykonać żadnego ruchu. Fizy­cznie został całkowicie ubezwładniony Przybiły Go żelazne gwoździe i przybiły gwoździe naszych grze­chów Nasze grzechy ukrzyżowały Jego ciało. Nie zdołały jednak ukrzyżować Jego ku nam miłości.

W tej bezwładności fizycznej tym bardziej odda­wał nas Bogu Ojcu
w największej miłości. W miłosier­dziu, które objęło każdego człowieka. Bywa, że jeste­śmy czasem ubezwładnieni. Przez chorobę, przez od­cięcie od ludzi – odosobnienie. Nic już nie możemy uczynić. Miłosierny Zbawiciel ukazuje nam, że właś­nie wówczas, kiedy nasza aktywność jest niemożliwa – zawsze jeszcze możemy kochać Boga i ludzi.

Nikt nie jest w stanie ubezwładnić w nas miłość. Tylko my sami.

S T A C J A XII
Jezus umiera na krzyżu

Ostatnim aktem człowieka na ziemi jest jego śmierć. Jest to nieunikniony, normalny koniec do­czesnego życia ludzkiego. Chrystus wybrał śmierć dobrowolnie, by odkupić grzesznego człowieka. „Umiłowawszy swoich – do końca ich umiłował”. Zdawałoby się, że teraz już tylko odda swego ducha
w ręce Ojca. . .

Tymczasem jeszcze w tym ostatnim momencie wiszący na Krzyżu Chrystus, bardziej niż o sobie myśli o człowieku. Jeszcze zdąży okazać mu swoje miłosier­dzie.

W odpowiedzi na prośbę żałującego łotra: „Dziś jeszcze będziesz ze mną w raju”. W prośbie za swych oprawców: „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czy­nią”. W oddaniu nam swej Matki na Matkę wszystkich ludzi: „Oto Matka twoja” – żeby nikt z nas nie został do końca sam.

Takie jest umiłowanie do końca. Wierne, przeba­czające, szukające człowieka, by go wybawić.

Miłosierdzie Zbawiciela.

S T A C J A XIII
Jezus zdjęty z krzyża i złożony w ramionach Matki.

Zdjęcie z krzyża potwierdziło prawdę wygłoszo­nych ostatnich słów Chrystusa. Zanim skłonił głowę i oddał ducha, powiedział: „Wykonało się”.

Takie słowa może wypowiedzieć tylko człowiek, który ma pełną świadomość spełnionego zadania, ce­lu swego życia, swoich obowiązków, swego powoła­nia. Świadomość wypełnienia, wykonania do końca.

W naszym życiu tak wiele jest spraw zaczętych ­nieskończonych, wiele obowiązków podjętych – za­rzuconych, dużo obietnic danych – nie spełnionych. Sporo dobrych chęci i jeszcze więcej słomianego za­pału, niewierności.

­Gdyby nam przyszło dziś zakończyć swoje życie ­o czym tak naprawdę moglibyśmy powiedzieć „wyko­nało się”, spełniłem do końca?

Chrystus wie, jak łatwo zwalniamy się z wierności swoim obowiązkom, powołaniu, miłości… Wie o tym. I dlatego, kiedy Jego umęczone ciało spoczęło na rękach Matki – oddał nas wszystkich pod obronę Jej miłosierdzia, by pomogła, wykonać nam wszystko do końca i do końca, umiłować. Tak, jak Jej Syn i Ona.

STACJA XIV
Ciało Jezusa złożone w grobie

Dzięki Chrystusowej śmierci grób nie jest naszym ostatecznym miejscem spoczynku i przeznaczenia. Pozostał w nim tylko trzy dni – by zmartwychwstać. Wierzymy, że i nas wskrzesi w Dzień Ostateczny

Grób i Zmartwychwstanie Chrystusa kierują na­szą myśl ku zdaniu sprawy ze swego życia, ku Boże­mu Sadowi.

Według ewangelicznego zapisu (Mt 25,31-46) Bóg sprowadzi wówczas wszystko do jednego tylko pro­blemu: co uczyniliście drugiemu człowiekowi.

Czy spragnionemu i głodnemu daliśmy jeść i pić, czy nagiego odzialiśmy, czy wędrującego przyjęliśmy w swój dom, czy odwiedziliśmy go, gdy był chory lub w więzieniu… Czyli:

Czy okazaliśmy drugiemu nasze miłosierdzie. Bliźniemu – między którym a Sobą stawia Chrystus znak równości. „Coście uczynili jednemu z tych naj­mniejszych – Mnieście uczynili”.

To jest ostatni ślad miłosiernego Zbawiciela., jaki zostawia nam na swej krzyżowej drodze, jako naj­pewniejszy drogowskaz wiodący na drogę Zbawie­nia.

Pusty grób Zbawiciela ukazuje nam jasno, że i my niczego do grobu naszego nie zabierzemy. Na tamten świat przeniesiemy z sobą tylko nasze dobroć, naszą miłość, nasze miłosierne czyny „Uczynki ich idy za nimi…” (Ap 14,13)

Tylko to będzie o nas świadczyć na Bożym Sądzie. Poprzez swój grób, miłosierny Zbawiciel mówi nam, że po końcu życia sądzeni będziemy tylko
z miłości. Z miłosierdzia

Z A K O Ń C Z E N I E

Ślady swego miłosierdzia zostawił Chrystus nie tyl­ko na Krzyżowej Drodze. Znaczą one całe Jego życie. Ewangelia utkana jest z zapisów objawiania ludziom miłosiernej miłości Zbawiciela. Wszystkim ludziom. Najbardziej grzesznikom i celnikom. Faryzeuszom, dla których było to zgorszeniem, powiedział:

„Idźcie i starajcie się zrozumieć co znaczy: CHCĘ RACZEJ MIŁOSIERDZIA NIŻ OFIARY” (Oz 6,6; Mt 9,13).

Starajmy się to zrozumieć także i my.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *