Matka Miłosierdzia

Homilie O Matce Bożej

Ofiarowanie Pańskie Łk 2,22-40

Ofiarowanie Jezusa w świątyni

Lumen ad revelationem genoum. W tym miejscu świątyni jerozolimskiej, w którym dokonywano obrzędu oczyszczenia matek po narodzinach pierworod­nego, po raz pierwszy odezwały się te słowa. Wypowiedział je starzec Symeon, który był prorokiem. Wypowiedział je wobec Maryi i Józefa, którzy przynieśli do świątyni Dziecię narodzone w Betlejem. Choć słowa te zabrzmiały w jednym tyl­ko miejscu – prawda w nich wypowiedziana wypełniła całą świątynię: całą prze­strzeń poświęconą Bogu Izraela w oczekiwaniu na Mesjasza. Słowa te wypełniły świątynię jerozolimską światłem jej odwiecznych przeznaczeń: „Światło na oświe­cenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela” (Łk 2,32).

Wchodzimy dzisiaj do świątyni, powtarzając słowa Symeona. Idziemy w pro­cesji trzymając w ręku świece: znak światła, które oświeca każdego człowieka przychodzącego na ten świat (por. J 1,9). Znak Chrystusa narodzonego w Betle­jem. Znak Chrystusa ofiarowanego w świątyni. „Znak – któremu sprzeciwiać się będą” (Łk 2,34). Wyznajemy Chrystusa w tym znaku. Czyż nie mieli sprzeciwić się Mu Jego współcześni? Synowie ludu, do którego został posłany? Tak jest. Sprzeciwili Mu się, ażeby zagasić Światło – zadali Mu śmierć.

Symeon prorokuje tę śmierć, gdy mówi do Matki Jego: „Twoją duszę przenik­nie miecz” (Łk 2,35). Nie zgasiła światłości Chrystusa śmierć krzyżowa. Nie przywalił Go kamień grobowy. W krzyżu i zmartwychwstaniu potwierdzi się do końca proroctwo Symeona: znak sprzeciwu – znak światła. Czyż w tym znaku Chrystus nie wszedł w dzieje człowieka? Czyż nie wyłania się ku nam pośród różnych epok jego dziejów Nie ma epoki, w której by Mu się nie sprzeciwiano. A w tym sprzeciwie na nowo odsłania się światłość na oświecenie człowieka. Czyż nasz wiek nie jest również epoki wielorakiego sprzeciwu wobec Chrystusa? I czy w tym właśnie wieku nie odsłania się On na nowo jako Światłość na oświecenie ludzi i ludów? Lumen gentium cum sint Christus… – od tych właśnie słów roz­poczyna się tekst głównego dokumentu Kościoła naszych czasów

Znak światła, w którym dzisiaj wyznajemy Chrystusa – Syna Maryi – Chry­stusa narodzonego w świątyni – Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałe­go – jest znakiem prostym, a równocześnie tak bogatym. Bogatym jak życie ­bo przecież „życie było światłością ludzi” (J 1,4). Chrystus jest światłem ludzkie­go życia. Jest światłem, bo rozprasza jego mroki. Jest światłem, bo rozjaśnia jego tajemnice. Bo odpowiada na pytania podstawowe i ostateczne zarazem. Jest świa­tłem, bo nadaje życiu sens. Jest światłem, bo przekonuje człowieka o jego wiel­kiej godności.

W znaku tego światła przybyliśmy dziś do tej Piotrowej świątyni Rzymu, jak niegdyś Maryja i Józef przybyli do świątyni Starego Przymierza, która czekała na Mesjasza.

Ofiarowanie w świątyni, które stało się wzorem i natchnieniem. Ono także jest światłem, które rozświeca życia ludzkie. Żyjemy w Chrystusie światłem Ofiaro­wania. Czyż przez serce człowieka, w którym składa on „duchowe ofiary”, świat cały nie przemienia się w gigantyczną świątynię kosmosu? Czyż nie przemienia się w wielką chrystocentryczną przestrzeń stworzonego ducha, w którym działa Duch Święty? O, jakże wiele może małe ludzkie serce, gdy pozwoli przeniknąć się Światłu Chrystusa – i stanie się świątynią ofiarowania! Chryste z jerozolimskiej świątyni! Odnów nas wszystkich w tajemnicy Twego ofiarowania – i pozwól, za pośrednictwem Twej Matki, wytrwale podążać do Tego, który „mieszka w nie­przystępnej światłości” (por.1 Tm 6,16).

**

Liturgia dzisiejszego święta przypomina nam przede wszystkim słowa proro­ka Malachiasza: „Oto przybędzie do swej świątyni Pan, którego wy oczekujecie (…) oto nadejdzie”. Rzeczywiście te słowa spełniły się w tej chwili: wchodzi po raz pierwszy do swojej świątyni Ten, który jest jej Panem. Jest tu mowa o świątyni Starego Przymierza, które stanowiło przygotowanie do Przymierza Nowego. Bóg zawiera to Nowe Przymierze ze swoim ludem w Tym, którego „namaścił i posłał na świat”, to jest w swoim Synu. Świątynia Starego Przymierza oczekuje owego Namaszczonego, Mesjasza. Racją, aby tak powiedzieć, jej egzystencji jest to oczekiwanie.

I oto wchodzi. Niesiony na rękach Maryi i Józefa. Wchodzi jako Dzieciątko li­czące czterdzieści dni, w celu wypełnienia wymagań prawa Mojżeszowego. Przy­noszą je do świątyni, jak tyle innych dzieci izraelskich: dziecko ubogich rodziców Wchodzi więc nie zauważony i – niemal w sprzeczności ze słowami proroka Ma­lachiasza – nie oczekiwany przez nikogo. Deus absconditus – Bóg ukryty (por. Iz 45,15). Ukryty w ciele ludzkim, narodzony w stajni w pobliżu miasta Betlejem. Poddany prawu wykupu, jak Jego Rodzicielka – prawu oczyszczenia. Chociaż wszystko zdawałoby się wskazywać, że nikt Go tutaj, w tej chwili, nie oczekuje i nikt Go nie zauważa, w rzeczywistości tak nie jest. Starzec Symeon wychodzi naprzeciw Maryi i Józefowi, bierze Dzieciątko na ręce i wypowiada słowa, które s~ żywym echem proroctwa Izajasza: „Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela” (Łk 2,29-32; por. Iz 2,2-5; 25,7). Te słowa są syntezą całego oczekiwania, syntezą Starego Przymierza. Człowiek, który je wygłasza, nie mówi sam z siebie. Jest prorokiem: mówi z głębi Objawienia i wiary Izraela. Ogłasza dokonanie Starego i początek Nowego.

***

„Któż jest tym Królem chwały?” „Pan dzielny i potężny w boju. Pan Zastęp­ców: On sam Królem chwały” (Ps 24[23],7-10). Ale „Król chwały” jest teraz ma­łym, czterdziestodniowym niemowlęciem, które zanoszą do świątyni, aby je ­zgodnie z przepisem prawa Mojżeszowego – ofiarować Bogu. Kim jest w rzeczy­wistości to niemowlę? Odpowiedzi na to fundamentalne w dziejach świata i ludz­kości pytanie udziela na sposób prorocki starzec Symeon, który tuląc dziecię w ramionach, widzi i przeczuwa w nim „zbawienie” Boże, „światłość na oświece­nie pogan”, „chwałę” ludu Izraela, „upadek i powstanie wielu w Izraelu”,~ „znak, któremu sprzeciwiać się będą”. Tym wszystkim jest owo dziecię, które choć było „Królem chwały” i „Panem świątyni”, wchodzi do niej po raz pierwszy w ciszy, w ukryciu i kruchości ludzkiej natury. Dziś, czterdzieści dni po uroczystości ta­jemnicy Narodzenia Chrystusa, wraz ze świętem Ofiarowania Pańskiego liturgia pragnie rozświetlić już przed nami perspektywę paschalnego czuwania, w czasie której zostanie poświęcony paschał, symbol zmartwychwstałego Chrystusa, zwy­cięzcy grzechu i śmierci. Również dziś Kościół święci gromnice, które wy, Umiło­wani Bracia i Siostry, przynieśliście ze sobą w geście ofiary, pełnym głębokiej wewnętrznej treści. Świeca, którą trzymacie w ręku, jest przede wszystkim sym­bolem Jego mocy i mesjańskiej misji. Z tego powodu dzielimy się z innymi tym światłem i pragniemy wprowadzić je do wszystkich zachowań naszego życia. Ta świeca symbolizuje także dar wiary, wlany w was podczas chrztu świętego, przez który zostaliście ofiarowani i poświęceni Trójcy Przenajświętszej.

„Unieście się, prastare podwoje, aby mógł wkroczyć Król chwały” (Ps 24[23],7). Tymi słowami psalmu liturgia dzisiejszego święta wita Jezusa narodzonego w Be­tlejem, gdy po raz pierwszy przekracza progi świątyni jerozolimskiej. Jest to dzień czterdziesty od Jego narodzin. Maryja i Józef przynoszą Go do świątyni, aby dopełnić prawa Mojżeszowego. „Każde pierworodne dziecko płci męskiej bę­dzie poświęcone Panu” (Łk 2,23; por. Wj 13,2.11). Ewangelista Łukasz podkreśla, że rodzice Jezusa dochowują wierności prawu Pańskiemu, które zachęcało do ofiarowania nowo narodzonego oraz nakazywało oczyszczenie matki. Jednakże słowo Boże nie kieruje naszej uwagi na ten rytuał, lecz na tajemnicę świątyni przyjmującej dzisiaj w swe progi Tego, którego zapowiadało Stare Przymierze i na którego oczekiwali prorocy To dla Niego była przeznaczona świątynia. Miał nadejść dzień, kiedy przyjdzie On do niej jako „Anioł Przymierza” (Ml 3,1) i ob­jawi się jako „światło na oświecenie pogan oraz chwałę ludu (Bożego), Izraela” (por. Łk 2,32).

Święto dzisiejsze jest świętem wielkiej antycypacji: antycypuje ono Paschę. Poprzez teksty i znaki liturgiczne znajdujemy w nim, jakby w uroczystej mesjań­skiej zapowiedzi, wszystko, co miało się wypełnić u końca misji Jezusa poprzez tajemnicę paschalną. Wszyscy obecni w tym dniu w świątyni jerozolimskiej są nieświadomymi świadkami tej nadchodzącej Paschy Nowego Przymierza, wyda­rzenia bliskiego już w tajemniczym Dziecięciu – wydarzenia, które miało nadać zupełnie nowe znaczenie wszystkiemu. Bramy świątyni otwierają się w kierunku tego przedziwnego Króla, który „przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą” (Łk 2,34). W tej chwili nic nie zapowiada Jego królewskości. Niemowlę to w czterdziestym dniu od swe­go narodzenia jest raczej zwyczajnym dzieckiem, dzieckiem ubogich rodziców Najbliżsi wiedzą, że to dziecko narodziło się w stajni pod Betlejem. Pamiętaj również niezwykle śpiewy oraz przybycie pasterzy Ale skąd mogą wiedzieć, na­wet ci najbliżsi – Maryja i Józef, że to dziecko ma przygarnąć potomstwo Ab­rahamowe według stów Listu do Hebrajczyków, że to dziecko, Ono jedno, jest wobec Boga jedynym Arcykapłanem dla przebłagania za grzechy ludu (por. Hbr 2,16-17)?

W rzeczywistości ofiarowanie tego dziecięcia w świątyni jerozolimskiej jako jednego z pierworodnych synów rodzin izraelskich jest tego znakiem; jest zapo­wiedzią wszystkich doświadczeń i cierpień, wszystkich cierpień i prób, którym On sam się podda, ażeby przyjść z pomocą ludzkości, tym ludziom, którzy tyle razy w ciągu życia bywają poddawani twardym próbom. On bowiem, miłosierny, jedy­ny i wieczny Kapłan Nowego i nienaruszalnego Przymierza Boga z ludzkością, ma objawić miłosierdzie Boga samego. Ma objawić Ojca, który „tak (…) umiłował świat” (por. J 3,16). On jest światłością na oświecenie wszystkich, w każdej epoce dziejów świata. Ale też przez to jest Chrystus w każdej epoce dziejów „znakiem, któremu sprzeciwiać się będą” (por. Łk 2,34). Zaś Maryja, która w tej chwili przy­nosi Go w ramionach jako młoda matka, stanie się w sposób szczególny uczestnicz­ką Jego cierpień. Duszę Dziewicy przeniknie miecz, a to Jej współcierpienie z Odkupicielem ma służyć objawieniu prawdy w ludzkich sercach (por. Łk 2,35).

Tak więc świątynia jerozolimska staje się widownią mesjańskiego wydarzenia. Po nocy betlejemskiej jest to pierwsze tak wymowne objawienie tajemnicy Boże­go Narodzenia. Objawienie to zaś przychodzi jak gdyby z głębi Starego Przymie­rza. Kim bowiem jest Symeon, którego natchnione przez Ducha Świętego słowa rozbrzmiewają pod sklepieniami świątyni jerozolimskiej? Jest jednym z tych, którzy „wyczekiwali pociechy Izraela”, a oczekiwanie ich było pełne niezłomnej wiary (por. Łk 2,25). Symeon żył tą pewnością, że nie zazna śmierci, dopóki nie ujrzy Mesjasza Pańskiego. Tę pewność miał od Ducha Świętego (por. Łk 2,26). A kim jest Anna, córka Samuela? Wdowa w podeszłych latach, którą Ewangelia nazywa prorokinią i dodaje, że nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w po­stach i na modlitwie dniem i nocą (por. Łk 2,36.37).

Wszyscy ci ludzie, którzy biorą udział w wydarzeniu dnia dzisiejszego, są ogar­nięci wielkim symbolem. Jest to symbol świątyni. Świątynia jerozolimska zbudo­wana przez Salomona. Świątynia, której szczyty wskazują drogi modlitwy dla wszystkich pokoleń Izraela. Świątynia, która jest zwieńczeniem wędrówki ludu przez pustynię do Ziemi Obiecanej i która równocześnie jest wielkim oczekiwa­niem. Cała dzisiejsza liturgia mówi o tym oczekiwaniu. Nie zakończyło się prze­znaczenie świątyni jerozolimskiej na tym, że wyraziła sobą całe Stare Przymie­rze. Jej właściwym znaczeniem było od początku oczekiwanie na Mesjasza. Świą­tynia zbudowana przez ludzi na chwałę Boga prawdziwego, miała ustąpić miejsca świątyni, którą tu w Jerozolimie zbuduje Bóg sam. Właśnie w dniu dzisiejszym przybył do świątyni ten, który ma wypełnić jej przeznaczenie, ten który ma ją „na nowo zbudować”. Jezus powie kiedyś, nauczając w jerozolimskiej świątyni, że ta budowla ręką ludzką wzniesiona, którą burzyli już najeźdźcy, teraz znowu prze­znaczona jest na zburzenie, ale to zburzenie będzie początkiem świątyni nie­zniszczalnej. Uczniowie zrozumieli po Jego zmartwychwstaniu, że „świątynią” nazywał ciało swoje (por. J 2,20-21).

Tak więc, moi drodzy, przeżywamy w dniu dzisiejszym szczególne objawienie tajemnicy świątyni. Świątynia ta jest jedna jedyna, a jest nią Chrystus sam. Świątynia, również ta Bazylika, ma nie tyle służyć kultowi, ile świętości. I wszyst­ko to, co łączy się z poświęceniem, w szczególności z konsekracją sakralnych bu­dynków, również i w Nowym Przymierzu, wszystko to mówi o świętości Boga samego, który udzielacie człowiekowi w Jezusie i w Duchu Świętym. Uświęcające działanie Boga ogarnia również ręką ludzki uczynione świątynie, ale jego prze­strzenią najważniejszą jest sam człowiek. Poświęcanie budynków, choćby naj­wspanialszych architektonicznie, jest tylko symbolem uświęcenia, które człowiek czerpie z Boga przez Chrystusa. Przez Chrystusa każdy człowiek, mężczyzna czy kobieta, powołany jest, by, stawać się żywą świątynie w Duchu Świętym. Jest to świątynia, w której rzeczywiście mieszka Bóg. 0 takiej duchowej świątyni będzie kiedyś Chrystus mówił przy spotkaniu z Samarytanką. Jej również powie o praw­dziwych czcicielach Boga, to znaczy o tych, którzy oddają Mu cześć „w Duchu i prawdzie” (J 4,23-24).

Święty Józef Poznaje Tajemnicę Wcielenia

Mt 1,16.18-21.24a

Tajemnica Kościoła – czyli rzeczywistość Kościoła – jest zrodzona z owej obietnicy, jaką Bóg uczynił Abrahamowi. I zarazem z tej wiary, jaką Abraham odpowiedział na wezwanie Boga. Słusznie w dniu św. Józefa czytamy następujące zdania z Listu do Rzymian: „Nie od [wypełnienia] Prawa została uzależniona obietnica dana Abrahamowi i jego potomstwu, że będzie dziedzicem świata, ale od usprawiedliwienia z wiary.. I stąd to [dziedzictwo] zależy od wiary, by było z łaski i aby w ten sposób obietnica pozostała niewzruszona dla całego potom­stwa, nie tylko dla potomstwa opierającego się na Prawie, ale i dla tego, które ma wiarę Abrahama” (Rz 4,13.16).

I dalej o tymże Abrahamie pisze Apostoł: „On to jest ojcem nas wszystkich – jak jest napisane: uczyniłem cię ojcem wielu narodów- przed obliczem Boga. Jemu on uwierzył jako Temu, który ożywia umarłych i to, co nie istnieje, powołu­je do istnienia” (Rz 4,16.17). W parze z wiarą idzie nadzieja. Abraham jest „oj­cem” naszej wiary i naszej nadziei: „On to wbrew nadziei uwierzył nadziei, że stanie się ojcem wielu narodów zgodnie z tym, co było powiedziane: takie będzie twoje potomstwo” (Rz 4,18). Święty Paweł tak konkluduje: „Dlatego też poczyta­no mu to za sprawiedliwość” (Rz 4,22).

Słusznie odczytujemy te słowa w liturgii dzisiejszego święta. Odczytujemy je z myślą o Józefie z Nazaret, który był „mężem sprawiedliwym” – i któremu „za sprawiedliwość” poczytano, że „uwierzył Bogu”. „Temu, który ożywia umarłych i to, co nie istnieje, powołuje do istnienia” (Rz 4,17). Te słowa, odniesione do Abra­hama, odczytujemy dziś z myślą o Józefie z Nazaret, który „wbrew nadziei uwie­rzył nadziei”. Stało się to zaś w momencie decydującym dla dziejów zbawienia. W tym momencie, w którym Bóg Ojciec Przedwieczny, spełniając obietnicę daną Abrahamowi, „posłał Syna swego na świat”. Wtedy właśnie objawiła się wiara Józefa z Nazaret – objawiła się na miarę wiary Abrahama. Objawiła się najbar­dziej wówczas, kiedy przy zwiastowaniu anielskim „znalazła się brzemienną za sprawi Ducha Świętego” (Mt 1,18). Stało się to – jak pisze ewangelista Mateusz – „po zaślubinach Maryi z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem” (por. Mt 1,18). Tak więc wiara św Józefa miała się objawić wobec tajemnicy Wcielenia Syna Bożego. Wtedy właśnie przeszedł Józef z Nazaret przez swoją wielką próbę wiary, podobnie jak przeszedł przez tę próbę Abraham. Wtedy też Józef, „maż prawy”, uwierzył Bogu jako „Temu, który to, co nie istnieje, powołuje do istnie­nia” (por. Rz 4,17).

Oto bowiem Bóg Sam, mocy Ducha „Przenajświętszego”, powołał do istnienia w łonie Dziewicy z Nazaret, Maryi, poślubionej przedtem Józefowi, Człowieka, który był Jednorodzonym Synem Bożym: Słowem Przedwiecznym Ojca. On ­Bóg – jest Tym, „który to, co nie istnieje, powołuje do istnienia”. I Józef z Naza­ret uwierzył Bogu. Uwierzył tak, jak kiedyś Abraham. Uwierzył, gdy Bóg prze­mówił do niego słowami Anioła Pańskiego. Słowa te brzmiały tak: „Józefie, Synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej małżonki; albowiem z Ducha Świę­tego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów” (Mt 1,20-21). Józef, który przedtem – „nie chcąc narażać Maryi na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie” (Mt 1,19) – teraz: „uczynił tak, jak mu polecił Anioł Pański” (1,24). „Wziął do siebie Maryję – i To, co się w Niej poczęło”. Okazał się prawdziwym potomkiem Abrahama wedle wiary Potomkiem uprzywilejowanym. Oto bowiem dane mu było stać się świadkiem najbardziej bezpośrednim, świadkiem naocznym wypeł­nienia się obietnicy danej kiedyś Abrahamowi pod osłoną wiary Jeśli tamten „wbrew nadziei uwierzył nadziei” – to Józef tak samo uwierzył. Oto został we­zwany głosem Boga, ażeby nadzieja zbawienia mogła się wypełnić w świecie.

Kościół żyje z dziedzictwa wiary Abrahama. Kościół powstał i istnieje dlatego, że obietnica dana kiedyś Abrahamowi wypełniła się w świecie. Kościół też wiąże swój początek – wypełnienie się nadziei w świecie – z wiary Józefa z Nazaret. To, co tchnie z całej jego postaci to wiara: prawdziwe dziedzictwo wiary Abraha­ma. Wiara, która jest najbliższym podobieństwem i analogią wiary Maryi z Naza­ret. S~ oni oboje – Maryja i Józef – związani przedziwnym ślubem. Wobec ludzi jest to ślub małżeński. Wobec Boga i Kościoła – s~ to zaślubiny w Duchu Świę­tym. Przez te zaślubiny w wierze stali się oboje: Maryja, a przy Niej Józef, świad­kami i szafarzami Tajemnicy, przez którą świat stworzony, a nade wszystko serca ludzkie, stają się na nowo mieszkaniem Boga Żywego. Józef z Nazaret jest „mę­żem sprawiedliwym”, bo całkowicie „żyje z wiary”. Jest święty, bo wiara jego jest prawdziwie heroiczna.

Pismo Święte niewiele o nim mówi – niewiele więcej ponad to, co czytamy w dzisiejszej liturgii. Nie zapisuje też żadnego słowa, które by wypowiedział Jó­zef, cieśla z Nazaret. A jednak bez słów ukazuje głębię jego wiary, jej wielkość. Św. Józef jest wielki duchem. Jest wielki w wierze nie dlatego, że wypowiada swoje własne słowa – ale przede wszystkim przez to, że słucha słów Boga Żywe­go. Słucha w milczeniu. Serce zaś jego nieustannie trwa w gotowości, aby przyjąć Prawdę zawartą w słowie Boga Żywego. Aby ją przyjąć i wypełnić z miłości. I dlatego Józef z Nazaret staje się niezwykłym zaprawdę świadkiem Bożej Ta­jemnicy Staje się szafarzem Przybytku, jaki Bóg wybrał sobie na ziemi, by doko­nać dzieła zbawienia.

Patrząc dzisiaj ze czcią i z miłością na postać św Józefa, winniśmy w tym spoj­rzeniu odnowić naszą własną wiarę. Widzimy, jak słowo Boga Żywego zapada głęboko w duszę tego Człowieka: męża sprawiedliwego. Czy umiemy słuchać sło­wa Bożego? Czy umiemy je chłonąć głębią naszego ludzkiego „ja”? Czy otwiera­my przed tym słowem nasze sumienie? Czy też – wręcz przeciwnie – zatrzymu­jemy się tylko na powierzchni słowa Bożego? Nie dajemy mu głębszego dostępu do duszy Nie przyjmujemy tego słowa w milczeniu wewnętrznej gotowości, tak jak Józef z Nazaret. Nie stwarzamy warunków, ażeby ono mogło pracować w na­szym wnętrzu i wydawać owoce. Czy słuchamy słowa Bożego? Jak go słuchamy? Czy czytamy Pismo święte? Czy uczestniczymy w katechezie? Tak bardzo potrze­ba nam wiary! Tak bardzo potrzeba wiary człowiekowi dzisiejszych czasów Dzi­siejszej trudnej epoki! Tak bardzo potrzeba wielkiej wiary! Właśnie dzisiaj po­trzeba wielkiej wiary ludziom, rodzinom, wspólnotom – Kościołowi. To dlatego, ażeby przygotować nas do takiego dojrzałego spojrzenia w wierze na sprawy Ko­ścioła i świata współczesnego, Opatrzność Boża dała nam Sobór Watykański II: jego nauczanie, jego orientacje. Trzeba, ażeby teraz w poszczególnych wspólno­tach, które też są Kościołami – choćby w „Kościołach domowych” – trwała pra­ca nad przyswojeniem tej nauki. Trzeba czytać, trzeba słuchać – przyjmować w milczeniu wewnętrznej gotowości to słowo, jakie Duch Święty „mówi Kościoło­wi naszych czasów Wiem, że w tym kierunku pracuje synod diecezjalny Kościo­ła w Livorno. Polecam w dniu dzisiejszym św. Józefowi owoce jego pracy

„Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi… albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło” (Mt 1,20). Ludu Boży! Kościele livorneń­ski! Nie bój się przyjąć wraz z Józefem z Nazaret Maryi. Nie bój się przyjąć Je­zusa Chrystusa, Jej Syna, w całe twoje życie. Nie bój się przyjąć Go w wierze podobnej do wiary Józefa. Nie bój się przyjąć Go pod dachy twoich domów – tak jak Józef przyjął Jezusa pod dachem domu nazaretańskiego. Nie bój się przyjąć Chrystusa do twej codziennej pracy Nie bój się przyjąć Go do twego „świata”. Wtedy ten „świat” będzie naprawdę „ludzki”. Będzie stawał się coraz bardziej ludzki. Tylko bowiem Bóg-Człowiek może uczynić nasz „ludzki świat” w całej peł­ni „ludzkim”.

           ***

Czytanie Ewangelii według św. Mateusza każe nam rozważyć szczególny mo­ment w życiu Józefa z Nazaretu – moment pełen Bożej treści, a równocześnie głębokiej ludzkiej prawdy Czytamy: „Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienni za sprawą Ducha Świętego” (Mt 1,18). Kiedy słyszymy te słowa, przychodzą na myśl inne, dobrze znane, które odmawiamy co dzień w mo­dlitwie porannej, południowej i wieczornej: „Anioł Pański zwiastował Pannie Ma­ryi i poczęła z Ducha Świętego”. Z Ducha Świętego począł się Syn Boży, aby stać się człowiekiem: synem Maryi. Była to tajemnica Ducha Świętego i Maryi. Ta­jemnica Dziewicy, która na słowo zwiastowania odpowiedziała: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego Słowa”.

I stało się. „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas” (J 1,14). A przede wszystkim zamieszkało w łonie Dziewicy, która-pozostając dziewic- stała się matką: „Znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego” (Mt 1,18). Była to tajemnica Maryi. Józef nie znał tej tajemnicy Nie wiedział, że pod dachem jego domu, w Tej, której był oblubieńcem i wobec prawa żydowskiego świeżo poślubio­nym małżonkiem, dopełniła się owa obietnica wiary dana Abrahamowi, o której mówi w dzisiejszym drugim czytaniu św. Paweł, że wypełniło się w Niej, Maryi z rodu Dawidowego, proroctwo, które kiedyś prorok Natan wypowiedział do Da­wida. Proroctwo i obietnica wiary, na którą czekał cały Lud, Izrael Bożego wy­brania – i cała ludzkość.

Była to tajemnica Maryi. Józef nie znał tej tajemnicy Nie mogła mu jej prze­kazać, bo była to tajemnica większa niż pojemność ludzkiego rozumu i możliwości ludzkiej mowy Nie można jej było przekazać żadnym ludzkim sposobem. Można ją było tylko przyjąć od Boga – i uwierzyć. Tak, jak uwierzyła Maryja. Józef nie znał tej tajemnicy i ogromnie cierpiał wewnętrznie. Czytamy: „Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie” (Mt 1,19). Ale przyszła taka noc, kiedy również i Józef uwierzył. Dotarło do niego słowo Boże i jasna stała się dla niego tajemnica Maryi, jego Oblubienicy i Małżonki. Uwierzył, że oto w Niej dopełniła się obietnica wiary dana Abrahamowi i proroctwo, które usłyszał król Dawid (oboje, Józef i Maryja, byli z rodu Dawida. „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki: albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus. On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów” (Mt 1,20-21). „Zbudziwszy się ze snu – kończy Ewangelista – Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański” (Mt 1,24).

My, tutaj zgromadzeni, słuchamy tych słów – i czcimy Józefa, męża sprawie­dliwego. Józefa, który najgłębiej umiłował Maryję z domu Dawida, bo przyjął całą Jej tajemnicę. Czcimy Józefa, w którym najpełniej ze wszystkich ojców ziem­skich odzwierciedliło się Ojcostwo Boga samego. Czcimy Józefa, który Słowu Przedwiecznemu zbudował tu, na ziemi, rodzinny dom – tak jak Maryja dała Mu ludzkie Ciało. „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas” (J 1,14). Od tej wiel­kiej tajemnicy wiary skierowujemy nasze myśli do tylu naszych domów, do tylu małżeństw i rodzin. Józef z Nazaretu jest szczególnym objawieniem ludzkiego oj­costwa! Józef z Nazaretu, rzemieślnik, człowiek pracy Pomyślcie o tym wy, właśnie wy, ludzie pracy z Terni, z Narni i Amelii, i z całej Europy, i z całego świata. Na godności ludzkiego ojcostwa – na odpowiedzialności mężczyzny: męża i ojca, tak jak i na jego pracy- opiera się rodzina. Józef z Nazaretu daje nam tego świadec­two. Czyż te słowa, które skierowuje do niego Bóg: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki” (Mt 1,20), nie są wypowiedziane do każ­dego z was? Drodzy Bracia, Mężowie i Ojcowie rodzin! „Nie bój się wziąć…” …Nie opuszczaj! Powiedziane zostało na początku: „Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną” (Rdz 2,24). A Chrystus dodał: „Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!” (Mk 10,9). Spoistość rodziny, jej trwałość jest jednym z podstawowych dóbr człowieka i społeczeństwa. U podstaw spoistości rodziny znajduje się nierozerwalność małżeństwa – jeżeli człowiek, jeżeli społeczeństwo szuka dróg, które odbierają małżeństwu jego nierozerwal­ność, rodzinie jej spoistość i trwałość, podcina jakby sam korzeń swojej moralnej siły i zdrowia, pozbawia się jednego z podstawowych dóbr, na których życie ludzkie jest zbudowane. Drodzy Bracia! Niech ten głos, który usłyszał Józef z Nazaretu w tamtą przełomową noc swego życia, dociera do was zawsze, a zwłaszcza, kiedy grozi niebezpieczeństwo rozbicia rodziny „Nie bój się wytrwać!” „Nie dopuszczaj!” Postąp tak, jak postąpił ów Mąż sprawiedliwy

„Józefie, synu Dawida, nie bój się przyjąć Maryi… i tego, co się w Niej poczę­ło” (por. Mt 1,20). Tak mówi Bóg-Ojciec do człowieka, z którym niejako podzielił się swoim ojcostwem. Bóg, Drodzy Bracia, dzieli się swoim ojcostwem poniekąd z każdym z was. Nie w taki tajemniczy i nadprzyrodzony sposób, jak z Józefem z Nazaretu… Ale przecież wszelkie ojcostwo na ziemi, wszelkie ludzkie ojcostwo od Niego bierze początek i w Nim znajduje swój wzór. To wasze ludzkie ojcostwo, Drodzy Bracia, zawsze łączy się z macierzyństwem. I to, co się poczęło w łonie kobiety-matki, łączy was, małżonków, męża i żonę, szczególnym węzłem, który „od początku” pobłogosławił Bóg – Stwórca człowieka. Jest to węzeł rodziciel­stwa, który zawiązuje się od momentu, kiedy w macierzyństwie kobiety mężczy­zna znajduje wyraz i potwierdzenie swojego ludzkiego ojcostwa. Ojcostwo jest to odpowiedzialność za życie: za życie naprzód poczęte w łonie kobiety, potem wyda­ne na świat, aby w nim objawił się nowy człowiek, który jest krwią z waszej krwi i ciałem z ciała. Bóg, który mówi: nie opuszczaj kobiety-małżonki, mówi równo­cześnie: przyjmij życie w niej poczęte! Podobnie jak mówił do Józefa z Nazaretu, chociaż Józef nie był rodzonym ojcem Tego, który się począł z Ducha Świętego w Maryi Dziewicy.

Bóg mówi do każdego mężczyzny: przyjmij życie za twoją sprawą poczęte! Nie pozwól go zniszczyć! Tak mówi Bóg głosem swych przykazań, głosem Kościoła. Ale mówi tak nade wszystko głosem sumienia. Głos ludzkich sumień jest jedno­znaczny, niezależnie od tego, ile się czyni, aby człowiek tego głosu nie słyszał. Aby go zagłuszyć. Aby nie słyszał tego prostego, jasnego głosu sumienia mężczyzna i nie słyszała kobieta. Ludzie pracy, ludzie ciężkiej pracy znają ten prosty głos sumienia. To, co czują najgłębiej, to właśnie owa więź, która liczy pracę i rodzinę. Praca jest dla rodziny, bo praca jest dla człowieka (a nie na odwrót) – a właśnie rodzina i przede wszystkim rodzina jest miejscem właściwym człowieka. Jest środowiskiem, w którym on się poczyna, rodzi i dojrzewa – środowiskiem, za które bierze najpoważniejszą odpowiedzialność i w którym się na co dzień spraw­dza – jest środowiskiem jego ziemskiego szczęścia i ludzkiej nadziei. I dlatego dzisiaj, w dzień św. Józefa, znając serce ludzi pracy, ich uczciwość i odpowiedzial­ność, wyrażam to przekonanie, że właśnie oni zabezpieczą i ugruntują te dwa podstawowe dobra człowieka i społeczeństwa: spoistość rodziny i poszanowanie życia poczętego pod sercem matki.

„Szczęśliwi, którzy mieszkają w domu Twoim, Panie” (Ps 84[83],5). Życzę wam, Drodzy Bracia i Siostry, szczęścia. Życzę wam tego szczęścia, które płynie z czy­stego sumienia. Życzę wam tego szczęścia, które daje dom rodzinny Od nazare­tańskiego domu Józefa, Maryi, Jezusa, od tego skromnego warsztatu, który z nim się łączył, przeprowadzam w myśli i w sercu jakby jedną ciągli linię do tych no­woczesnych warsztatów przemysłowych, przy których wy tutaj ciężko pracujecie – i prowadzę ją dalej: do waszych domów, do waszych rodzin. Oby w tych rodzi­nach panowało szczęście, które pochodzi od Boga. Oby było ono silniejsze od wszelkich życiowych doświadczeń, które przecież nie omijają człowieka na ziemi. A nade wszystko: oby w tych domach, w tych rodzinach, dojrzewał człowiek we­dle właściwej miary swej godności. Tej godności, który nadał mu Jezus z Nazare­tu… Jezus, o którym mówiono: „syn cieśli” (Mt 13,55). A On był współistotny Ojcu, był Synem Boga, który począł się i narodził jako człowiek z Maryi Dziewicy za sprawą Ducha Świętego. I wzrastał w Nazarecie przy boku Józefa. Pod jego czujnym i troskliwym okiem.

Wielka dyskrecja, z jaką Józef wypełniał misję powierzoną mu przez Boga, jeszcze bardziej uwydatnia jego wiarę, która sprawiała, że zawsze wsłuchiwał się w głos Boga i starał się zrozumieć Jego wolę, aby całym sercem i ze wszystkich sił być jej posłusznym. Dlatego Ewangelia nazywa go człowiekiem „sprawiedli­wym” (Mt 1,19). Sprawiedliwy jest bowiem ten, kto się modli, kto żyje wiarą i sta­ra się czynić dobro w każdej konkretnej sytuacji życiowej. Wiara karmiąca się modlitwą – oto najcenniejszy skarb, jaki przekazuje nam św Józef. Jego śladem poszły pokolenia ojców, którzy dzięki przykładowi prostego i pracowitego życia zaszczepili w duszach swych dzieci nieocenioną wartość wiary, bez której wszel­kie inne dobro narażone jest na ryzyko. Już teraz pragnę gorąco zapewnić o mo­jej szczególnej modlitwie wszystkich ojców w dniu ich święta; proszę Boga, aby odznaczali się oni głębokim życiem wewnętrznym, dzięki czemu będą mogli przy­kładnie wypełniać swą misję w rodzinie i społeczeństwie.

Józef, oblubieniec Najświętszej Maryi Panny, jest patronem Kościoła po­wszechnego, a Lud Boży darzy go szczególni czcią, czego świadectwem jest tak­że wielka liczba chrześcijan noszących jego imię. Postać i misja tego Opiekuna Odkupiciela i Kościoła była przedmiotem adhortacji apostolskiej, którą ogłosiłem dziesięć lat temu, a dziś pragnę wszystkim przypomnieć w kontekście ostatniego roku przygotowań do Wielkiego Jubileuszu, poświęconego Bogu Ojcu. W Józefie bowiem, powołanym, aby być ziemskim ojcem Wcielonego Słowa, dostrzegamy szczególne odzwierciedlenie Bożego ojcostwa.

Józef jest ojcem Jezusa, ponieważ jest naprawdę oblubieńcem Maryi. Dziecko poczęło się w Jej dziewiczym łonie za sprawą Boga, ale jest także synem Józefa, Jej małżonka w świetle prawa. Dlatego Ewangelia nazywa ich oboje „rodzicami” Jezusa (Łk 2,27.41). Pełniąc funkcję ojca, „Józef współuczestniczy w pełni czasów w wielkiej tajemnicy odkupienia” (Redemptoris custos, 8). „Jego ojcostwo wyra­ziło się w sposób konkretny w tym, że uczynił ze swego życia służbę (..) tajemnicy wcielenia i związanej z nią odkupieńczej misji; (…) [Józef] przekształcił swe ludz­kie powołanie do rodzinnej miłości w ponadludzką ofiarę z siebie, ze swego serca i wszystkich zdolności, w miłość oddam na służbę Mesjaszowi, wzrastającemu w jego domu” (tamże). Aby to było możliwe, Bóg dał Józefowi udział w swojej ojcowskiej miłości, od której „bierze nazwę wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi” (por. Ef 3,15). Jak każde dziecko, Jezus nauczył się od swoich rodziców naj­ważniejszych prawd życiowych i zasad postępowania. A czyż nie zadziwia nas głęboko myśl, że Jego doskonałe posłuszeństwo woli Bożej dojrzało w swoim wymiarze ludzkim dzięki naśladowaniu przykładu ojca, czyli Józefa – „człowie­ka sprawiedliwego” (por. Mt 1,19)?

Pragnę dziś prosić św Józefa, by opiekował się z nieba wszystkimi ojcami i pomagał im wypełniać ich zadania w rodzinie. Powierzam mu także biskupów i kapłanów, którzy w rodzinie Kościoła pełnią posługę ojcostwa duchowego i pa­sterskiego. Oby każdy z nich, wykonując swoje obowiązki, umiał być obrazem opatrznościowej i wiernej miłości Boga. Niech nam to wyjedna św. Józef i Naj­świętsza Panna, Królowa Rodziny i Matka Kościoła. W dzisiejszej Ewangelii Mateusz podkreśla rolę Józefa. Nazywa go człowiekiem „sprawiedliwym” (Mt 1,19), wskazując w ten sposób na jego pełną gotowość, by wypełniać wolę Bożą. Właśnie ze względu na to wewnętrzne poczucie sprawiedliwości – które w gruncie rzeczy oznacza miłość – Józef nie zamierza porzucić Maryi, choć zro­zumiał, że jest już brzemienna. Postanawia „Ją potajemnie oddalić” (Mt 1,19), lecz przychodzi anioł Pański i mówi mu, by się nie bał i by wziął Ją do siebie. Wy­łania się tutaj inny istotny rys osobowości św Józefa: jest on człowiekiem otwar­tym na Boga, gotowym słuchać Go na modlitwie. Od anioła dowiaduje się, że „z Ducha Świętego jest to, co się poczęło” (Mt 1,20) w Maryi, zgodnie z dawnym proroctwem: „Oto Panna pocznie…”, i jest gotowy przyjąć plany Boga, przekra­czające ludzkie ograniczenia.

Podsumowując, można powiedzieć, że Józef jest autentycznym człowiekiem wiary, tak jak jego oblubienica Maryja. Wiara łączy sprawiedliwość z modlitwą, a taka właśnie postawa najlepiej przygotowuje na spotkanie Emmanuela, Boga z nami. Wierzyć oznacza bowiem żyć w historii, otwierając się na działanie Boga, na stwórczą moc Jego Słowa, które w Chrystusie stało się ciałem, jednocząc się na zawsze z naszym człowieczeństwem. Niech Maryja Dziewica i św. Józef dopo­maga nam, abyśmy owocnie obchodzili narodziny Odkupiciela.

Anioł Pański zwiastował Maryi i poczęła z Ducha Świętego. A, Józef pouczony o tym z wysokości, „nie lękał się Jej przyjąć” (por. Mt 1,20.24). Poczęła, nosiła w swym łonie, wydała na świat Jezusa Chrystusa: Słowo Przedwieczne, które stało się Ciałem. Syn Boży dla zbawienia świata przyjął za swoją ludzką Rodzi­nę z Nazaretu i uczynił ją świętą. Większość lat swego życia na ziemi przeżył w Rodzinie. W taki sposób zjednoczył się poniekąd z każdą ludzki rodziną i na każdej wycisnął znamię świętości. Rodzina była miejscem ukrycia Syna Bożego na ziemi. W niej prowadził swe życie ukryte. Ale w niej też ukrył skarby życia i świętości.

Zwiastowanie Pańskie Łk 1,26-38

Maryja Pocznie I Porodzi Syna

„Oto idę, o Boże, abym czynił wolę Twoją” (por. Ps 40[39],8 i n; Hbr 10,7). „Oto ja służebnica Pańska” (Łk 1,38). Oto słowo Słowa, które przybywa na świat, i sło­wa Maryi, która przyjmuje zwiastowanie. Chrześcijańskie serce bije z radości na myśl o tym niewyrażalnym momencie, kiedy Słowo stało się jednym z nas: et Verbum Caro factum est. Począwszy od pierwszych wieków serce Kościoła zwra­cało się z całym oddaniem ku wydarzeniu, które dzisiaj wspominamy; wspomnę o najstarszych formach Credo, sięgających co najmniej II stulecia i uroczyście zatwierdzonych na Soborach w Nicei w 325 roku i w Konstantynopolu w roku 381; wspomnę o fresku w katakumbach Priscilli, pochodzącym z II wieku – pierw­szym wzruszającym świadectwie owego długu, jaki sztuka oddawała bez ustanku Zwiastowaniu Pana na najbardziej jasnych stronicach swej historii; wspomnę ogromną bazylikę, wzniesiony w IV wieku w Nazarecie z inicjatywy cesarzowej św. Heleny Również dzisiejsza uroczystość jest bardzo dawna i, chociaż jej początki nie są z chronologiczną dokładnością przez uczonych stwierdzone, już u schyłku VII stulecia (choć początki sięgają zapewne czasów wcześniejszych) została ustalona na 25 marca, ponieważ wierzono dawniej, że owego dnia nastąpi­ło stworzenie świata i śmierć Odkupiciela: właśnie data święta Zwiastowania po­mogła ustalić datę Bożego Narodzenia.

Dzisiejsza uroczystość ma zatem wielką wymowy zarówno maryjną, jak i chry­stologiczną. Maryja wyraża swą zgodę wobec zwiastującego Archanioła. Opis Łu­kaszowy, pomimo swej szczupłej zwięzłości, bogaty jest w starotestamentowe treści biblijne i w niesłychani nowość chrześcijańskiego objawienia: bohaterem jej jest niewiasta. Niewiasta par excellence (por. J 2,4; 19,26), wybrana z całej wieczności, by być pierwszą nieodzowną współpracownicą Bożego planu zbawie­nia. Owa Almah przepowiadana przez Izajasza (7,14), […] z królewskiego rodu, której na imię Miriam, Maryja z Nazaretu, najskromniejsza, ukryta w mieścinie Galilei (por. J 1,46); prawdziwa novitas chrześcijańska, która podniosła niewiastę do najwyższej nieporównywalnej godności, niewyobrażalnej dla mentalności ży­dowskiej owego czasu, jak i dla cywilizacji helleńsko-rzymskiej, rozpoczyna się wraz z tym zwiastowaniem, skierowanym do Maryi przez Gabriela w imieniu sa­mego Boga. Pozdrawia Ją słowami tak wzniosłymi, że aż ją one onieśmielają: „Kaire, Ave, raduj się!” Po raz pierwszy rozbrzmiewa na ziemi radość mesjań­ska. „Kekaritomine, gratia plena, łaskiś pełna!” Niepokalana jest tutaj – wyry­ta w swej tajemniczej pełni Boskiego wyboru, wiecznego przeznaczenia, świetli­stej jasności. „Dominus Tecum, Pan z Tobą!” Bóg jest z Maryją, wybraną spośród rodziny ludzkiej na matkę Emmanuela, Tego, który jest „Bogiem z nami”: od tej chwili zawsze, bez żalu i nie cofając słowa, Bóg będzie z ludzkością, stając się z nią jednym, by zbawić ją i dać jej swego Syna, Odkupiciela: Maryja jest żywą, kon­kretną gwarancją tej zbawczej obecności Boga.

Z rozmowy wybranego Stworzenia i Bożego Archanioła wypływają dla nas inne podstawowe prawdy: „Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. (…) Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym” (Łk 1,31-32.35). Przychodzi ten, który z linii Adama wchodzi w genealogie Abra­hama i Dawida (por. Mt 1,1-17; Łk 3,23-38). On jest w linii Boskich obietnic, lecz przychodząc na świat nie potrzebuje drogi ludzkiego ojcostwa, przeciwnie, omija ją po linii wiary niepokalanej. Cała Trójca obecna jest w tym dziele, jak oznajmia to Anioł: Jezus, Zbawiciel, jest „Synem Najwyższego”, „Synem Bożym”; obecny jest Ojciec, by osłaniać Maryję, obecny jest Duch Święty, by zstąpić na Nią i za­płodnić swą mocą Jej nietknięte łono. Jak subtelnie objaśnił to w wykładzie tego właśnie fragmentu Ewangelii Łukaszowej św. Ambroży, po raz pierwszy owego dnia dało się słyszeć objawienie Ducha Świętego i natychmiast weń uwierzono: et auditur et creditur.

Anioł prosi Maryję o przyzwolenie na przyjście Słowa na świat. Oczekiwanie przeszłych stuleci skupia się w tym punkcie: od niego zależy zbawienie człowieka. Święty Bernard, komentując Zwiastowanie, wyraża w zachwycie ten jedyny mo­ment, gdy mówi zwracając się do Maryi: „Świat cały czeka, leżąc u Twoich stóp; nie bez powodu, bowiem od ust Twoich zależy pocieszenie strapionych, odkupie­nie więzionych, wyzwolenie skazanych, wreszcie zbawienie wszystkich synów Adama, całego jego rodu. Pospiesz się, Panno, z odpowiedzią”. Zgoda Maryi jest zgodą wiary Znajduje się na linii wiary Słusznie więc Sobór Watykański II, roz­ważając postać Maryi – pierwowzoru i modelu Kościoła, postawił Ją jako przy­kład czynnej wiary właśnie w momencie Jej fiat: „Maryja nie została czysto bier­nie przez Boga użyta, lecz […] z wolną wiarą i posłuszeństwem czynnie współpra­cowała w dziele ludzkiego zbawienia” (KK 56). Do stąpania po tych samych śla­dach aktywnej wiary Maryi zachęca nas więc dzisiejsza uroczystość: wiary hojnej, otwierającej się na Słowo Boże, przyjmującej wolę Boga, jaka by. ona nie była i jakkolwiek by się wyrażała; wiary mocnej, pokonującej wszelkie trudności, nie­zrozumienia, kryzysy; wiary działającej, podsycanej jak żywy płomień miłości, pragnącej współpracować ściśle z Bożym zamysłem w stosunku do nas. „Oto ja służebnica Pańska”: każdy z nas, jak do tego zachęca Sobór, musi być gotów do takiej odpowiedzi jak Jej, w wierze i posłuszeństwie, aby współpracować, każdy w zakresie własnej odpowiedzialności, w budowaniu królestwa Bożego.

Odpowiedź Maryi była dokładnym echem odpowiedzi danej przez Słowo Ojcu. „Oto ja” Maryi jest możliwe, poprzedziło je bowiem i wsparło „Oto ja” Syna Bo­żego, który w momencie zgody Maryi staje się Synem Człowieczym. Obchodzimy dzisiaj podstawową tajemnicę Wcielenia Słowa. List do Hebrajczyków sprawia, że poniekąd sięgamy niezbadanych głębin tego zniżenia się Słowa, jego upoko­rzenia się z miłości do ludzi, aż po śmierć na krzyżu: „Przeto przychodząc na świat, mówi: «Ofiary ani daru nie chciałeś, aleś Mi utworzył ciało; całopalenia i ofiary za grzech nie podobały się Tobie. Wtedy rzekłem: Oto idę – w zwoju księgi napisano o Mnie – abym spełniał wolę Twoją, Boże»” (Hbr 10,5-7). „Aleś Mi utworzył ciało”: dzisiejsza uroczystość przenosi nas bez wątpienia do daty Bożego Narodzenia, za dziewięć miesięcy; ale – głęboką w tajemniczy sposób myślą, który jak powiedziałem, doskonale rozumieli nasi bracia i siostry Kościoła pierwszych wieków – przenosi nas ona przede wszystkim do rychłej Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa. Fakt, że Zwiastowanie przypada w okresie Wielkiego Postu, pozwala nam zrozumieć jego odkupieńczy sens: Wcielenie jest ściśle związane z Odkupieniem, którego dokonał Jezus, przelewając za nas swą krew na Krzyżu.

„Oto idę, abym spełnił wolę Twoją, Boże”. Skąd to posłuszeństwo, skąd to uni­żenie, skąd to cierpienie? Odpowiada nam na to wyznanie wiary: Propter nos homines et propter nostram salutem: „dla nas ludzi i dla naszego zbawienia”. Jezus zstąpił z nieba, aby człowiekowi dać pełne prawo wejścia tam, do góry; uczynił go dzieckiem Syna, aby odzyskał godność utracony przez grzech. Przy­szedł, by wypełnić pierwotny plan Przymierza. Wcielenie nadaje człowiekowi już na zawsze jego nadzwyczajną, jedyną niewypowiedzianą godność. I stąd bierze początek droga, który przemierza Kościół. Jak napisałem w mej pierwszej ency­klice: „Tę przede wszystkim drogę wskazał sam Chrystus Pan, gdy – jak głosi Sobór – «On, Syn Boży, przez wcielenie swoje zjednoczył się jakoś z każdym człowiekiem» (KDK 22)”. Kościół widzi więc swoje podstawowe zadanie w tym, aby to zjednoczenie nieustannie mogło się urzeczywistniać i odnawiać. Kościół temu jednemu pragnie służyć, ażeby każdy człowiek mógł odnaleźć Chrystusa, aby Chrystus mógł z każdym iść przez życie mocy tej prawdy o człowieku i o świe­cie, która zawiera się w Tajemnicy Wcielenia i Odkupienia.

Kościół nie zapomina – jakże mógłby zapomnieć? – że w wydarzeniu, które dzisiaj wspominamy, Słowo daje się Ojcu dla zbawienia człowieka, dla godności człowieka. W tym akcie oddania samego siebie zawiera się już cała zbawcza war­tość Jego mesjańskiej misji; wszystko jest już zawarte in nuce tu, w tym tajem­niczym wzejściu „Słońca sprawiedliwości” (por. Mt 4,2) nad ciemnościami tego .. świata, który go nie przyjął (por. J 1,5). Wszelako – jak zaświadcza nam to ewan­gelista Jan – „Wszystkim tym, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego […] z Boga się narodzili. Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jedno­rodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy” (J 1,12 i n.). Tak, Najdrożsi Bracia i Siostry, widzieliśmy Jego chwałę. Liturgia dzisiejsza odmalowała j~ przed naszymi oczyma w jej tajemniczej i niewypowiedzianej wielkości, która nas przytłacza swą wspaniałością, która wspiera nas swoją pokory: „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas”. Przyjmijmy je.

I my powiedzmy Mu: Oto idę, abym spełniał wolę Twoją. Bądźmy podatni na działanie Słowa, które chce zbawić świat przez współpracę wszystkich, którzy weń uwierzyli. A wraz z Nim – przyjmijmy każdego człowieka. Ciemności zdaj się cugle przeważać: niesprawiedliwe bogactwo, obojętny na cierpienie drugich egoizm, wzajemna nieufność, wrogość pomiędzy narodami, hedonizm, który za­ciemnia rozum i pozostawia skazę na godności ludzkiej, wszystkie grzechy, które obrażają Boga i sprzeciwiaj się miłości bliźniego. Musimy, chociaż pośród tak wielu przeciwieństw, dawać świadectwo wierności; musimy, chociaż pośród tak wielu nie-wartości, być wartością dobra, które wewnętrzną swą siłą zwycięża zło. Siły do tego da nam Krzyż Chrystusowy, posłuszeństwo Maryi będzie dla nas przykładem. Nie cofajmy się. Nie wstydźmy się naszej wiary Budźmy gwiaz­dami, które rozświetlają świat, światłem, które przyciąga, ciepłem, które przeko­nywa.

**

Kiedy Syn Boży staje się Człowiekiem dzieje zbawienia osiągają swój szczyt, a zarazem rozpoczynaj się na nowo w swym definitywnym wymiarze, kiedy Dziewica z Nazaretu przyjmuje Zwiastowanie Anielskie i wypowiada słowa: Fiat miki secundum verbum tuum – „niech mi się stanie według twego słowa” (Łk 1,38). W tym momencie niejako zostaje poczęty Kościół. Zstępujemy więc do samego początku tajemnicy W niej ogarniamy raz jeszcze całą treść dzisiejszej uroczystości. W niej ogarniamy całą przeszłość chrześcijaństwa i Kościoła, który tutaj w Rzymie znalazł swoje centrum. W niej staramy się ogarnąć przyszłość tego pontyfikatu i całej rodziny ludzkiej, bo rodzina bierze początek z woli Ojca i zawsze pod sercem Matki.

Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny Łk 1,39-55

Bóg Wywyższa Pokornych

„Tron Twój, Boże, trwa na wieki, berłem sprawiedliwym berło Twojego kró­lestwa… Córa królewska wchodzi pełna chwały, odziana w złotogłów” (por. Ps 45[44),7.14). Liturgia Kościoła sięga dzisiaj do słów psalmu, ażeby w ludzkich również obrazach przedstawić wielki tajemnicę wiary. Jest to tajemnica Wniebo­wzięcia Najświętszej Matki Boga: Dziewicy Maryi. Jednakże bardziej jeszcze od porównań zaczerpniętych z psalmu 44 przemawiają słowa Jej samej. Oto Maryja staje w progach domu Elżbiety, swej krewnej i – pozdrowiona przez nią jako „Matka Pana” -wypowiada słowa Magnificat. „Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy. …Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszech­mocny Święte jest Jego imię” (Łk 1,46-47.49).

Wówczas, kiedy Maryja wypowiedziała te słowa, dokonała się w Niej, już „za zwiastowaniem anielskim”, tajemnica Wcielenia. Syn Boży – Słowo Przedwiecz­ne – stał się człowiekiem w Jej łonie za sprawą Ducha Świętego. Udając się „w góry”, aby odwiedzić Elżbietę, Maryja była już Matką Syna Bożego: nosiła w sobie największą Tajemnicę dziejów człowieka. Z głębi tej tajemnicy rodzą się słowa hymnu Magnifccat. Z głębi tej tajemnicy Maryja uwielbia Wszechmocne­go, „gdyż uczynił Jej wielkie rzeczy” (por. Łk 1,49). Nie tylko Jej samej. Całej ludzkości, wszystkim ludziom i każdemu człowiekowi uczynił Bóg „wielkie rzeczy, stając się człowiekiem”. Jednakże Ona, Dziewica z Nazaret, doznała szczególne­go wyniesienia, szczególnej godności. Oto stała się Matką Boga-Człowieka. Dzi­siaj, w dniu Wniebowzięcia, liturgia Kościoła wkłada w usta Maryi te same słowa: „Wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny”. Pomiędzy Nawiedzeniem i Wniebo­wzięciem jest ciągłość. Ta, która została odwiecznie wybrana na Matkę Wcielone­go Słowa; Ta, w której zamieszkał sam Bóg w Osobie Syna, w sposób szczególny zaczyna mieszkać w Bogu – Ojcu, Synu i Duchu Świętym. Oto jest tajemnica, którą z czcią rozważamy w dniu dzisiejszym: tajemnica Wniebowzięcia.

     Ta, w której zamieszkał sam Bóg w Osobie Syna, jest niepokalanie poczęta: jest wolna od dziedzictwa grzechu pierworodnego. W ten sposób została też wy­jęta spod prawa śmierci, która wkroczyła w dzieje człowieka wraz z grzechem. Pisze św. Paweł (a słowa te czytamy w dzisiejszej liturgii): „Ponieważ bowiem przez człowieka [przyszła] śmierć, przez człowieka też [dokona się] zmartwych­wstanie. I jak w Adamie wszyscy umieraj, tak też w Chrystusie wszyscy będą~ ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności” (1 Kor 15,21-23). Wolna – za sprawi Chrystusa – od grzechu pierworodnego, odkupiona w sposób szczególny i wyjątkowy – Maryja jest też w sposób szczególny i wyjątkowy objęta Jego zmartwychwstaniem. Zmartwychwstanie Chrystusa zwyciężyło w Niej prawo grzechu i śmierci już poprzez niepokalane poczęcie. Już wtedy „dokonało się w Niej zmar­twychwstanie” – a dziś objawia się ono w całej pełni. Trzeba było, ażeby Ta, która była Matką Zmartwychwstałego, pierwsza z ludzi uczestniczyła w pełnej mocy Jego zmartwychwstania. Trzeba było, ażeby Ta, w której zamieszkał Syn Boży jako Sprawca zwycięstwa nad grzechem i śmierci – pierwsza też zamieszkała w Bogu, wyzwolona od grzechu i śmierci: od grzechu – przez niepokalane Poczęcie; od śmierci – przez Wniebowzięcie. Wiemy, że: „Dziewica niepokalana, zakończyw­szy swe ziemskie życie, została z ciałem i duszą przyjęta do niebieskiej chwały”.

Patrzymy dziś w stronę Bogurodzicy w sposób szczególny Wpatrujemy się w Jej ostateczne zamieszkanie w Bogu. W Jej uwielbienie. Jest Ona owym wiel­kim „znakiem”, który, wedle słów św. Jana z Apokalipsy, „ukazał się na niebie” (Ap 12,1). Ten znak jest równocześnie ściśle związany z ziemią. Jest to przede wszystkim znak zmagania się „ze Smokiem” (por. Ap 12, 4), a w tym zmaganiu się odczytujemy całe dzieje Kościoła na ziemi: zmaganie z szatanem, zmaganie z mo­cami ciemności, które nie zaprzestają swych napaści na królestwo Boże. Jest to równocześnie znak ostatecznego zwycięstwa, o którym mówi Autor Apokalipsy: oto „teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca” (Ap 12,10).

Uroczystość dzisiejsza jest wielkim świętem wiary Trzeba wytężyć wzrok wiary, ażeby tajemnica Wniebowzięcia mogła swobodnie działać w naszym umy­śle i w naszym sercu, ażeby stawała się również dla nas znakiem ostatecznego zwycięstwa, które poprzedzone jest zmaganiem i walki z mocy ciemności. Trzeba wytężyć wzrok wary, ażeby poprzez trudy i cierpienia doczesności dostrzec osta­teczny wymiar wieczności: na podobieństwo Matki Chrystusa mamy i my rów­nież zamieszkać „w Bogu”, przez wiekuiste z Nim zjednoczenie. Jakże bardzo musimy się starać, żyjąc tu, na ziemi, ażeby Bóg mieszkał „w nas”! W Maryi, w której zamieszkał przez tajemnicę Wcielenia jako Syn w łonie Matki, mieszkał przede wszystkim przez Łaskę.

I w nas też chce mieszkać przez Łaskę: „Zdrowaś Maryjo, łaski pełna…” Niech uroczystość dzisiejsza ożywi w nas gorące pragnienie życia w łasce, trwania w łasce Bożej. „Wierzę w ciała zmartwychwstanie i w żywot wieczny..” Jeżeli mamy na podobieństwo Maryi wiecznie zamieszkać w Bogu, trzeba, ażeby tu, na ziemi, Bóg znajdował mieszkanie w naszej duszy

**

„Maryja została wzięta do nieba!” „Radujmy się wszyscy w Panu!” Naprawdę, trudno byłoby znaleźć chwilę, w której Maryja mogłaby z większym uniesieniem wypowiedzieć słowa, jakie wypowiedziała po zwiastowaniu, kiedy – stawszy się dziewiczą Matką Syna Bożego, nawiedziła dom Zachariasza, aby otoczyć troską Elżbietę: „Wielbi dusza moja Pana (…), gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszech­mocny. Święte jest Jego imię” (Łk 1,46.49). Jeżeli te słowa miały swoją pełną i przeobfity motywację w ustach Maryi, kiedy Ona, Niepokalana, stała się Matką Słowa Przedwiecznego, to dzisiaj osiągnęły najwyższy szczyt. Maryja, która dzię­ki swojej wierze (tak sławiła J~ Elżbieta) w owej chwili jeszcze pod osłoną tajem­nicy, weszła do przybytku Trójcy Przenajświętszej, dzisiaj wchodzi do Mieszka­nia wiecznego, do pełnej intymności z Ojcem, z Synem i Duchem Świętym, w wi­dzeniu uszczęśliwiającym „twarzą w twarz”. I to widzenie, jak nieprzebrane źró­dło doskonałej miłości, napełnia całą Jej istotę chwały i szczęśliwości. Tak więc Wniebowzięcie jest jednocześnie „ukoronowaniem” całego życia Maryi, Jej jedy­nego powołania, wśród wszystkich członków ludzkości, jako Matki Bożej. Jest „ukoronowaniem” wiary, jaką Ona, „pełna łaski”, okazała w czasie zwiastowania i który Elżbieta, Jej krewna, tak podkreśliła i uznała w czasie nawiedzenia.

Naprawdę możemy dzisiaj powtórzyć, id~c za Apokalips: „świątynia Boga w niebie się otwarła, i Arka Jego Przymierza ukazała się w Jego Świątyni (…) I usłyszałem donośny głos mówiący w niebie: «Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca»” (Ap 11,19; 12,10). Króle­stwo Boże w Tej, która zawsze pragnęła być tylko „służebnicą Pański”. Władza Pomazańca, czyli Chrystusa, to władza miłości, którą On przyniósł na ziemię jako ogień (por. Łk 12,49); władza ujawniona w uwielbieniu Tej, która przez swoje,fiat umożliwiła Mu, aby przyszedł na tę ziemię, aby stał się człowiekiem; władza ujaw­niona w uwielbieniu Niepokalanej, w uwielbieniu Jego własnej Matki.

„Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. Ponieważ przez człowieka przyszła śmierć, przez człowieka też dokona się zmartwychwsta­nie. I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą oży­wieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa” (1 Kor 15,20-23). Wniebowzięcie jest szczególnym darem Zmartwychwstałego dla Jego Matki. Jeżeli istotnie, „ci, co należ. do Chrystusa” „będą ożywieni” „w czasie Jego przyjścia”, to jest rzeczą słuszną i zrozumiałą, aby tego uczestnictwa w zwycięstwie nad śmiercią doznała jako pierwsza właśnie Ona – Matka; Ona – która „należy do Chrystusa” w sposób najpełniejszy; w rzeczy samej – także On należy do Niej – jako Syn do Matki. Ona należy do Niego, w sposób szczególny „należy do Chrystusa”, ponieważ została umiłowana i odkupiona w sposób najbardziej osobliwy. Ta, która w samym swoim ludzkim poczęciu była niepokalana – to jest wolna od grzechu, którego następstwem jest śmierć – czyż przez ten sam fakt nie powinna była być wolna od śmierci, która jest następstwem grzechu? Owo „przyjście” Chrystusa, o którym mówi Apostoł w dzisiejszym drugim czytaniu, czyż nie „powinno” się było dokonać – w tym jedynym przypadku – w sposób wyjątkowy, niejako „natychmiast”, to jest w chwili zakończenia życia ziemskiego? Dla Maryi, powtarzam, w której dokonało się Jego pierwsze „przyjście” w Nazaret i w noc betlejemską, ów kres życia, którym dla wszystkich ludzi jest śmierć, Tradycja słusznie nazywa raczej zaśnię­ciem. „Maryja wzięta jest do nieba, radują się Aniołowie! I raduje się Kościół!”

Dla nas – dzisiejsza uroczystość jest jakby przedłużeniem Wielkanocy: Zmar­twychwstania i Wniebowstąpienia Pańskiego. Jest obecnie znakiem i źródłem nadziei życia wiecznego oraz przyszłego zmartwychwstania. 0 tym znaku czyta­my w Apokalipsie św Jana: „Potem wielki znak ukazał się na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod Jej stopami, a na Jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu” (Ap 12,1). Chociaż nasze życie na ziemi toczy się ciągle w napięciu owej walki między smokiem a Niewiastą, o czym mówi ta sama księga Pisma świętego; mimo, że codziennie podlegamy walce między dobrem i złem, w której człowiek uczestniczy od grzechu pierworodnego – to jest od czasu, kiedy „jadł z drzewa wiadomości dobrego i złego”, jak czytamy w Księdze Rodzaju (Rdz 2,17; 3,12), gdy nawet ta walka przyjmuje niekiedy formy niebezpieczne i straszne, ten Znak nadziei pozostaje i odnawia się ciągle w wierze Kościoła. Dzisiejsza uroczy­stość pozwala nam patrzeć na ten Znak, wielki Znak zbawczej ekonomii Bożej, z tym większą ufnością i radością. Pozwala nam oczekiwać od tego Znaku zwycię­stwa, aby nie ulec ostatecznie złu i grzechowi, w oczekiwaniu na dzień, w którym wszystko będzie dokonane przez Tego, który odniósł zwycięstwo nad śmiercią: przez Syna Maryi; wtedy On „przekaże królowanie Bogu i Ojcu, gdy pokona wszelki Zwierzchność, Władzę i Moc” (1 Kor 15,24) i położy wszystkich nieprzy­jaciół pod swoje stopy, a jako ostatni wróg zostanie pokonana śmierć (por. tamże 15,25).

   Niepokalane Poczęcie Najświętszej Maryi Panny

Łk 1,26-38: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą”

           Punktem decydującym w historii zbawienia jest „Niepokalane Poczęcie”. Bóg w swojej wiecznej miłości od początku wybrał człowieka: wybrał go w swoim Synu. Bóg wybrał człowieka, ażeby mógł osiągnąć pełnię dobra przez uczestni­czenie w Jego życiu: w życiu Bożym, przez łaskę. Wybrał go od wieczności i w spo­sób nieodwracalny. Ani grzech pierworodny, ani cała historia win osobistych i grzechów społecznych nie zdołały odwieść Ojca Przedwiecznego od tego Jego planu miłości. Nie zdołały unieważnić wyboru nas w odwiecznym Synu, Słowie współistotnym Ojcu. Ponieważ ten wybór miał urzeczywistnić się we Wcieleniu i ponieważ Syn Boży miał dla naszego zbawienia stać się człowiekiem, właśnie dlatego Ojciec Przedwieczny wybrał dla Niego spośród ludzi Matkę. Każdy z nas staje się człowiekiem przez to, że zostaje poczęty i zrodzony przez łono matczyne. Przedwieczny Ojciec wybrał tę samą drogę dla człowieczeństwa swojego Przed­wiecznego Syna. Wybrał Jego Matkę z narodu, któremu od wieków powierzał w sposób szczególny swoje tajemnice i swoje obietnice. Wybrał J~ z rodu Dawida i równocześnie z całej ludzkości. Wybrał Ją z rodu królewskiego, lecz jednocze­śnie spośród ludzi ubogich.

         Wybrał Ją od początku, od pierwszej chwili poczęcia, czyniąc Ją godną macie­rzyństwa Bożego, do którego w ustalonym czasie miała być powołana. Uczynił Ją pierwszą spadkobierczynią świętości swojego Syna. Pierwszą wśród odkupio­nych przez Jego krew, otrzymaną od Niej, mówiąc po ludzku. Uczynił Ją niepokalaną w samej chwili poczęcia. Cały Kościół podziwia dzisiaj tajemnicę Niepokala­nego Poczęcia i raduje się z niej. Jest to dzień szczególny w czasie Adwentu.

     **

         „Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa” (Ef 1,3). Tak czytamy w Liście św. Pawła Apostoła do Efezjan, w liturgii dzisiejszej uroczystości Niepokalanego Poczęcia. „Niech będzie błogosławiony Bóg i Oj­ciec Pana naszego Jezusa Chrystusa (…). W Nim bowiem wybrał nas przed zało­żeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem” (Ef 1,3-4). Drodzy Bracia i Siostry, w dniu dzisiejszym wypada nam przekroczyć historyczny adwent w kierunku tego, co było „przed założeniem świata”. Przed założeniem świata Bóg, „Który był i Który jest, i Który przychodzi” (Ap 4,8), „z miłości prze­znaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa” (Ef 1,5). Zanim objawił się poprzez dzieło stworzenia, Bóg – Ojciec Przedwieczny umiłował nas w swoim Przedwiecznym Synu. Umiłował w Nim cale stworzenie, ale w sposób szczególny umiłował człowieka, stworzonego na obraz i podobieństwo Boże (por. Rdz 1,27). Wyrazem zaś tej miłości było to „przeznaczenie”, o jakim mówi Pawiowy List do Efezjan, „do godności przybranych synów Bożych” (por. 1,5). W tym przeznaczeniu obraz i podobieństwo Boże w człowieku dosięgają swo­jego szczytu. Przybranie ludzi za synów, na podobieństwo Jezusa Chrystusa, jest spełnieniem tego, co od początku zawiera się w obrazie i podobieństwie Boga, jakim jest człowiek.

           Apostoł wyjaśnia przy tej okazji, jaka treść zawiera się w słowie „łaska”. Ła­ską jest dar, którym obdarza nas Ojciec w umiłowanym przedwiecznie swoim Synu. Dzięki temu obdarowaniu człowiek istnieje „ku chwale Bożego Majestatu” (por. Ef 1,6). Św Ireneusz wyrazi to w znanym zdaniu: Gloria Dei vivens homo, vita autem hominis visio Dei (Adversus Haereses, IV 20,7). To Pawłowe wyja­śnienie biblijnego wyrażenia „łaska” jest nieodzowne, abyśmy mogli właściwie pojąć i właściwie przeżyć słowo skierowane przy zwiastowaniu do Maryi z Naza­retu: „Bądź pozdrowiona, pełna laski” (Łk 1,28). Owa „pełnia łaski” wskazuje na Niepokalane Poczęcie, które wyznaje i w szczególny sposób przeżywa Kościół w dniu dzisiejszym.

         „Abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem” (Ef 1,4). Księga Rodza­ju, zwłaszcza jej pierwsze rozdziały, mówią o tym, że Bóg stworzył człowieka „nieskalanym”, że człowiek przed obliczem Bożym odnajdywał cali prostotę swo­jej człowieczej istoty, że Adam i Ewa obcowali z sobą z całkowitym wzajemnym zaufaniem, a chociaż byli nadzy, nie doznawali wstydu (por. Rdz 2,25). W tę „pier­worodną niewinność” człowieka stworzonego przez Boga, wszedł jednakże „pier­worodny grzech”, który – jak to w sposób dramatyczny przedstawia pierwsze czytanie dzisiejszej liturgii – zmienił całe odniesienie człowieka do Boga i zaciążył nad wzajemnym obcowaniem obojga ludzi. Księga Rodzaju ukazuje Boga na­przód jako tego, który szuka człowieka i pyta: „gdzie jesteś?” (por. Rdz 3,9). Na to pytanie mężczyzna odpowiada: „Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestra­szyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się” (Rdz 3,10). Boski Rozmówca wie jed­nak, że ten strach ma głębsze korzenie. Człowiek czuje potrzebę ukrycia się przed Bogiem, ponieważ poszedł za innym wezwaniem niż to, które dał mu Bóg. Oto zrywając owoc zakazany, mężczyzna i kobieta ulegli pokusie, że właśnie w ten sposób sami staną się jako bogowie, znający dobro i zło (por. Rdz 3,5), a to znaczy stanowiący o tym, co jest dobrem, a co złem, według własnych kryteriów W świe­cie stworzonym przez Boga grzech pojawił się w tym momencie, kiedy człowiek, ulegając namowie złego ducha, uwierzył w to, że może być sam jak Bóg- owszem, że jego powołaniem jest stać się bogiem przeciwko jedynemu Bogu. To ludzkie non serviam stało się na miarę człowieka odzwierciedleniem non serviam wypowiedzianego wcześniej przez złego ducha.

Dotykamy w tym miejscu jak gdyby korzenia tajemnicy Tajemnica dzisiejszej uroczystości, czyli Niepokalane Poczęcie, wskazuje bowiem na to, że Maryja od pierwszej chwili swego poczęcia była wolna od dziedzictwa grzechu pierworodne­go. Była wolna, ponieważ została odwiecznie przeznaczona na Matkę Chrystusa Odkupiciela. Pierwszą zapowiedź tej tajemnicy słyszymy już w Księdze Rodzaju. Zwracając się do węża, który symbolizuje złego ducha, Bóg mówi: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę” (Rdz 3,15). Słowa te bywają określane jako „protoewangelia”, czyli pierwsza zapowiedź Dobrej Nowiny o zba­wieniu przez Chrystusa w „pełni czasów”. Zbawienie ma dokonać się za sprawą „potomstwa”, czyli syna niewiasty, który ażeby pokonać złego ducha, sam wyda się na cierpienie i śmierć krzyżową. Ta prawda należy już całkowicie do Nowego Testamentu, do Ewangelii, ale w przytoczonych słowach Księgi Rodzaju jest w pe­wien sposób zapowiedziana. Dlatego właśnie słowa te noszą nazwę „protoewan­gelii”.

Również i ta pierwsza zapowiedź jest odzwierciedleniem odwiecznego planu Boga, o jakim mówi dzisiejsze czytanie z Listu do Efezjan. Grzech od samego początku nie zmienia faktu, że Bóg „wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem”. Tak więc od samego początku łaska jest ukazana jako potężniejsza od grzechu.

W sposób szczególny łaska okazała się potężniejsza od grzechu w Tej, która została odwiecznie wybrana i przeznaczona na Matkę Odkupiciela świata. To wy­branie zwiastuje Maryi Anioł Gabriel, a kiedy pozdrawia J~ jako „pełną laski”, daje poznać, że łaska i płynąca z niej świętość wyprzedziły w Niej moment ziem­skiego poczęcia. Wszyscy inni ludzie doznają odkupienia po grzechu – przynaj­mniej po grzechu pierworodnym. Tę, która była przeznaczona na Jego ziemską Matkę, Chrystus odkupił uprzedzając dziedzictwo grzechu pierworodnego. Po­częla się i przyszła na świat jako Niepokalana. W żadnym momencie ziemskiego istnienia grzech nie pokalał Jej duszy Maryja jest w sposób szczególny święta – poniekąd inaczej święta niż inni święci, którzy również swoje świętość zawdzię­czają dziełu odkupienia. I dlatego, że jest w ten sposób święta, będzie mogła po­cząć za sprawą Ducha Świętego, tak jak czytamy w Ewangelii: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się na­rodzi, będzie nazwane Synem Bożym” (Łk 1,35). A wówczas Maryja odpowiada: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa!” (Łk 1,38). W ten sposób Maryja ujawnia, że rządzi Nią Duch Boży, że to pierworodne non serviam nie ma w Niej żadnego udziału. Pierworodna pokusa, ażeby stawać się „bogiem przeciwko Bogu” jest Jej zupełnie obca. Dlatego właśnie może Ona stać się Matki Syna Bożego, a stając się nią, może służyć przeznaczeniu wszystkich ludzi do „przybrania jako synów i córki przez Jezusa Chrystusa” (por. Ef 1,5).

           Tę tajemnicę Niepokalanego Poczęcia, która jest tajemnicą wiary, Kościół gło­si i uroczyście przeżywa w dniu dzisiejszym. Znajdujemy się w okresie Adwentu, a tajemnica Niepokalanego Poczęcia w szczególny sposób przygotowuje nas na przyjście Jezusa Chrystusa. To adwentowe święto ma już w sobie coś z radości Bożego Narodzenia. Radość ta związana jest z Maryją jako Bożą Rodzicielką. Kiedy Sobór w Efezie potwierdził prawdę wiary o Theotókos, wówczas prawda ta odezwała się głośnym echem w Rzymie, a wyrazem radości, jaką wówczas prze­żywali wyznawcy Chrystusa – zarówno w Efezie, jak i w Rzymie – jest ta Ba­zylika Matki Bożej Większej, w której dzisiaj się spotykamy Kiedy zaś w XIX stuleciu papież Pius IX ogłosił prawdę o Niepokalanym Poczęciu jako dogmat wiary katolickiej, wówczas radość ta jak gdyby na nowo wybuchła, i to właśnie w Rzymie, a znalazło to swój szczególny wyraz na placu Hiszpańskim, wokół figu­ry Niepokalanej Bożej Rodzicielki. „Ujrzały wszystkie krańce ziemi zbawienie Boga naszego. Radośnie wykrzykuj na cześć Pana, cała ziemio, cieszcie się i we­selcie, i grajcie!” (Ps 98[97],3-4). Pan okazał swoje zbawienie w Tej, którą prze­znaczył na Matkę Przedwiecznego Syna.

         „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą” (Łk 1,28). Bądź pozdrowiona, Maryjo! Módl się za nami. Święta Boża Rodzicielko, Salus Populi Romani

***

       „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą” (Łk 1,28). Co znaczy te słowa? Ewangelista Łukasz pisze, że Maryja (Miriam) usłyszawszy je z ust Archanioła „zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie” (Łk 1,29). Słowa te mówią o szczególnym wybraniu. Łaska oznacza szczególną pełnię stworzenia, poprzez którą istota Bogu podobna uczestniczy w samym we­wnętrznym życiu Boga. Łaska oznacza miłość i dar Boga samego – dar całkowi­cie wolny (darmo dany), w którym Bóg powierza człowiekowi swoją Tajemnicę, czyniąc go zdolnym do świadczenia tej Tajemnicy, do wypełnienia nil swego ludz­kiego bytu i życia, myśli, woli i serca. Pełnią łaski jest sam Chrystus. Maryja z Nazaretu otrzymuje Chrystusa i wraz z Chrystusem, i przez Niego, dostępuje Ona najpełniejszego uczestniczenia w odwiecznej Tajemnicy, w życiu wewnętrz­nym Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego. To wyrasta ponad wszystko, co oddziela człowieka od Boga. Wyklucza sam grzech pierworodny, dziedzictwo Adama. Chrystus, który jest sprawo życia Bożego, czyli łaski w każdym człowieku, przez Odkupienie, jakiego dokonał dla swej Matki, musi być szczególnie szczodry Musi Ją szczególnie „szczodrze” odkupić z grzechu (copiosa apud eum redemptio ­„obfite u Niego odkupienie”) (Ps 130[129],7). Ta szczodrość Syna dla Matki sięga pierwszej chwili Jej zaistnienia. Nazywa się Niepokalane Poczęcie. Przed stu laty zmarł wielki papież Pius IX, sługa Boży Przypomnijmy dzisiaj, w jakich słowach wyraził on naukę Kościoła o Niepokalanym Poczęciu Maryi: „Powagi Pana na­szego Jezusa Chrystusa, świętych Apostołów Piotra i Pawła oraz nasz, ogłasza­my, orzekamy i określamy, że nauka, która utrzymuje, iż Najświętsza Maryja Panna od pierwszej chwili swego poczęcia, na podstawie szczególnej łaski i przy­wileju Wszechmocnego Boga, mocą przewidzianych zasług Jezusa Chrystusa, Zbawiciela rodzaju ludzkiego – została zachowana nietknięta od wszelkiej zma­zy grzechu pierworodnego, jest prawdą przez Boga objawiony i dlatego wszyscy wierni powinni w nią wytrwale i bez wahania wierzyć” (Pius IX, Ineffabilis Deus, 1854 – Denz. 1641(2803).140). Mając to wszystko w pamięci ze szczególnym przejęciem odmówmy dziś „Anioł Pański”. Modli się tym Pozdrowieniem Aniel­skim Rzym, modli się cały Kościół i świat. Modli się tym Anielskim Pozdrowie­niem Kościół w Polsce, mając w pamięci błogosławionego Maksymiliana Marię Kolbego, który całą swoje świętość i całą swoją apostolski działalność związał z Niepokalaną. Ten rycerz Niepokalanej naprowadził swoje świętość, swoją apo­stolską żarliwość z tej pierwszej tajemnicy, jaką sam Bóg naznaczył ziemski po­czątek Matki Chrystusa i Matki Kościoła.

Najświętszej Maryi Panny Matki Kościoła

J 2,1-11 Wesele w lanie Galilejskiej

         W tym radosnym dniu zbieramy się w Twojej obecności, o Maryjo, Matko Je­zusa i Matko Jego Kościoła. Ty byłaś tam ze swoim orędownictwem i swoją mo­dlitwą, gdzie się rozwinęła pierwsza łaska Chrztu i gdzie ci, którzy mieli nowe życie w Chrystusie, Twoim Synu, wzrastali do pełnego sakramentalnego życia i chrześcijańskiego powołania. I Ty jesteś tutaj dzisiaj, gdyż Rodzina chrześcijań­ska zebrała się dla wysławiania Ewangelii, ażeby przypomnieć wielkie dzieła Boga i je kontynuować, „aby słowo Pana rozszerzało się i zatriumfowało” (2 Tes 3,11). Prosimy Cię, Maryjo, pomóż nam w wypełnianiu ,tej misji, którą Twój Syn dał swemu Kościołowi, a który w tym pokoleniu powierzył nam. Pomni Twojej roli jako Wspomożycielki chrześcijan, powierzamy Tobie siebie samych, byśmy mogli zanosić Ewangelię coraz skuteczniej do serc i mieszkań wszystkich ludzi. Powierzamy Tobie nasze misjonarskie zadania i powierzamy wszystkie na­sze problemy Twoim modlitwom.

Jako Pasterz Kościoła powszechnego i Zastępca Twojego Syna, za Twoim Po­średnictwem, o Maryjo, Ja Jan Paweł II, powierzam cały Kościół Chrystusowi naszemu Panu. Przez Twoje pośrednictwo przedstawiam Chrystusowi Zbawcy przeznaczenie świata, błagając, żeby Jego miłość i sprawiedliwość dosięgnęła serc każdego mężczyzny, kobiety i dziecka.

Maryjo, powierzam wszystko to Chrystusowi przez Ciebie i powierzam wszyst­ko Tobie przez Chrystusa, Twojego Syna. Czynię to w chwili, kiedy jestem ściśle zjednoczony z moimi braćmi biskupami w głoszeniu Dobrej Nowiny: „Jest ona bowiem mocą Bożą ku zbawieniu dla każdego wierzącego” (Rz 1,16). Przyjmij, o Maryjo, to ofiarowanie się od nas wszystkich, od całego Ludu Bożego i przed­staw to swojemu Synowi. Przedstaw Mu Kościół „święty i nieskalany” (Ef 5,27). Bądź Wspomożycielką, o Matko, wszystkich tych, którzy rozszerzają Kościół. Budź z biskupami i ich kapłanami, aby byli wierni Bożemu Słowu. Pomóż się uświęcać zakonnikom i zakonnicom oraz seminarzystom. Wstawiaj się, aby mi­łość Twego Syna trafiła do wszystkich rodzin, żeby pocieszała wszystkich w bólu i cierpieniu, wszystkich znajdujących się w potrzebie i biedzie. Spójrz łaskawie na katechistów i wszystkich, którzy spełniają szczególni rolę w ewangelizacji i kato­lickim wychowaniu na chwalę Twojego Syna. Przyjmij to nasze miłosne oddanie i umocnij nas w Ewangelii Twojego Syna.

Wyrażając naszą najgłębszą wdzięczność Tobie, jesteśmy mocno przekonani, że Duch Święty jeszcze Ciebie osłania, żebyś mogła przynieść Chrystusa w każ­dym pokoleniu. Niech Chrystus, Twój Syn, z Ojcem, w jedności z Duchem Świę­tym będzie pochwalony i wysławiany na wieki wieków Amen.

**

„Pod Twoją obronę uciekamy się, Święta Boża Rodzicielko!” Ze słowami tej antyfony, którą modli się od wieków Chrystusowy Kościół, staję dzisiaj na miejscu przez Ciebie wybranym i szczególnie przez Ciebie, Matko, umiłowanym. Staję w szczególnym poczuciu jedności z wszystkimi Pasterzami Kościoła, z którymi wspólnie stanowimy jedno ciało i jedno kolegium tak, jak z woli Chrystusa Aposto­łowie byli w jedności z Piotrem. W poczuciu tej jedności wypowiadam słowa niniej­szego Aktu, w którym raz jeszcze pragnę zawrzeć „nadzieje i obawy” Kościoła w świecie współczesnym. Przed czterdziestu laty, a także w dziesięć lat później; Twój sługa papież Pius XII, mając przed oczyma bolesne doświadczenia rodziny ludz­kiej, zawierzył i poświęcił Twojemu Niepokalanemu Sercu cały świat, a zwłaszcza te narody, które stanowiły przedmiot Twej szczególnej miłości i troski.

Ten świat ludzi i narodów mam przed oczyma również dzisiaj, kiedy pragnę ponowić zawierzenie i poświęcenie dokonane przez mojego Poprzednika na stoli­cy Piotrowej: świat kończącego się drugiego tysiąclecia, świat współczesny, nasz dzisiejszy świat! Kościół na Soborze Watykańskim II odnowił świadomość swego posłannictwa w tym świecie, pomny na słowa Pana: „idźcie i nauczajcie wszystkie narody (…) oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,19-20). I dlatego, o Matko ludzi i ludów, Ty, która znasz „wszystkie ich cierpienia i nadzieje”, Ty, która czujesz po macierzyńsku wszystkie zmagania po­między dobrem a złem, pomiędzy światłością i ciemnością, jakie wstrz~saj~ współczesnym światem – przyjmij nasze wołanie skierowane w Duchu Przenaj­świętszym wprost do Twojego Serca i ogarnij miłością Matki i Służebnicy ten nasz ludzki świat, który Ci zawierzamy i poświęcamy, pełni niepokoju o doczesny i wieczny los ludzi i ludów

W szczególny sposób zawierzamy Ci i poświęcamy tych ludzi i te narody, które tego najbardziej potrzebują. „Pod Twoją obronę uciekamy się, Święta Boża Ro­dzicielko! Naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych!” Racz nie gardzić! Przyjmij naszą ufność pokorną i nasze zawierzenie!

„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego. Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). Ta to właśnie miłość kazała Synowi Bożemu poświęcić Siebie samego za wszystkich ludzi: „za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie”. Mocą tego „poświęcenia w ofierze” uczniowie wszystkich czasów są powołani do żywego uczestniczenia w dziele zbawienia świata; do dopełnienia tego, czego nie dostaje cierpieniom Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół (por. Kol 1,24; 2 Kor 12,15). Gdy dzisiaj staję przed Tobą, Matko Chrystusa, pragnę wraz z całym Kościołem, wobec Twego Niepokalanego Ser­ca, zjednoczyć się z Odkupicielem naszym w tym poświęceniu za świat i ludz­kość, które tylko w Jego Boskim Sercu ma moc przebłagać i zadośćuczynić! Moc tego poświęcenia trwa przez wszystkie czasy, ogarnia wszystkich ludzi, ludy i narody, przewyższa zaś wszelkie zło, jakie duch ciemności zdolny jest rozniecić w sercu człowieka i w jego dziejach; jakie też rozniecił w naszych cza­sach.

Z tym poświęceniem Odkupiciela naszego, przez posługę następcy Piotra, jed­noczy się Kościół: Ciało Mistyczne Chrystusa. 0, jakże głęboko czujemy potrzebę poświęcenia za ludzkość i świat, za nasz współczesny świat w jedności z Samym Chrystusem! Odkupieńcze dzieło Chrystusa ma się stawać przecież udziałem świata przez Kościół. 0, jakże nas przeto boli wszystko, co w Kościele,. w każdym z nas, jest przeciwne świętości i poświęceniu! Jakże nas boli to, że wezwanie do pokuty, nawrócenia, modlitwy nie spotkało się i nie spotyka z takim przyjęciem, jak powinno!

Jakże nas boli, że tak ozięble uczestniczymy w dziele Chrystusowego odkupie­nia! Że tak niewystarczająco dopełniamy w swoim ciele to, czego „nie dostaje cierpieniom Chrystusa” (Kol 1,24). Niechże więc będą błogosławione wszystkie dusze, które są posłuszne wezwaniu Odwiecznej Miłości. Niech będą błogosławie­ni wszyscy ci, którzy dzień po dniu, z niewyczerpaną hojnością przyjmują swoje wezwanie, o Matko, do czynienia tego, co powie ~vój Syn, Jezus (por. J 2,5), dając Kościołowi i światu radosne świadectwo życia natchnionego Ewangelią. Bądź bło­gosławiona ~, nade wszystko Służebnico Pańska, która najpełniej jesteś posłusz­na temu Bożemu wezwaniu! Bądź pozdrowiona Ty, która jesteś cała zjednoczona z odkupieńczym poświęceniem Twojego Syna!

Matko Kościoła! Przyświecaj Ludowi Bożemu na drogach wiary, nadziei i miłości! Pomóż nam żyć całą prawdą Chrystusowego poświęcenia za cali rodzinę ludzką w świecie współczesnym. Zawierzając Ci, o Matko, świat, wszystkich ludzi i wszystkie ludy, zawierzamy Ci także samo to poświęcenie za świat, składając je w Twym macierzyńskim sercu. 0 Serce Niepokalane! Pomóż nam przezwyciężyć grozę zła, które tak łatwo zakorzenia się w sercach współczesnych ludzi – zła, które w swych niewymiernych skutkach ciąży już nad naszą współczesnością i zdaje się zamykać drogi ku przyszłości!

Od głodu i wojny – wybaw nas!

Od wojny atomowej, od nieobliczalnego samozniszczenia, od wszelkiej wojny – wybaw nas!

Od grzechów przeciw życiu człowieka od jego zarania – wybaw nas! Od nienawiści i podeptania godności dziecka Bożego – wybaw nas!

Od wszelkich rodzajów niesprawiedliwości w życiu społecznym, państwowym i międzynarodowym – wybaw nas!

Od deptania Bożych przykazań – wybaw nas!

Od usiłowań zadeptania samej prawdy o Bogu w sercach ludzkich – wybaw nas!

Od grzechów przeciw Duchowi Świętemu – wybaw nas! Wybaw nas! Przyjmij, o Matko Chrystusa, to wołanie nabrzmiałe cierpieniem wszystkich ludzi! Nabrzmiałe cierpieniem całych społeczeństw!

Niech jeszcze raz objawi się w dziejach świata nieskończona potęga Miłości miłosiernej! Niech powstrzyma zło! Niech przetworzy sumienia! Niech w Sercu Niepokalanym odsłoni się dla wszystkich światło nadziei!

Opisując epizod godów w Kanie św. Jan przedstawia pierwsze wystąpienie Maryi podczas życia publicznego Jezusa i podkreśla Jej współpracę w misji Syna. Już na samym początku opowiadania ewangelista mówi, że „była tam Matka Je­zusa” (J 2,1), i dodaje niemal jakby chciał zasugerować, że Jej obecność spowodowała zaproszenie przez nowożeńców również Jezusa i Jego uczniów: „Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów” (J 2,2). Poprzez te uwagi Jan wydaje się wskazywać, że w Kanie, podobnie jak w zasadniczym wydarzeniu, jakim było wcielenie, Maryja jest Tą, która wprowadza Zbawiciela.

Rola i znaczenie obecności Dziewicy ujawnia się w momencie, kiedy zabrakło wina. Jako doświadczona i przezorna gospodyni od razu to dostrzega i interwe­niuje, aby goście nadal mogli się weselić, a przede wszystkim, by pospieszyć z po­mocą znajdującym się w kłopocie nowożeńcom. Zwracając się do Jezusa słowami: „Nie maje już wina” (J 2,3), Maryja wyraża swoje zatroskanie z powodu takiej sytuacji, oczekując od Niego skutecznego działania. Ściślej mówiąc, według nie­których egzegetów Matka spodziewa się nadzwyczajnego znaku, ponieważ wie, że Jezus nie ma wina.

Wybór Maryi, która prawdopodobnie mogła zdobyć wino gdzie indziej, wska­zuje na odwagę Jej wiary, ponieważ do tej chwili Jezus nie dokonał żadnego cudu, ani w Nazarecie, ani w życiu publicznym. W Kanie Dziewica jeszcze raz ujawnia swoją pełną dyspozycyjność wobec Boga. Ona, która uwierzywszy w Jezusa, za­nim Go zobaczyła, przyczyniła się w chwili zwiastowania do cudu dziewiczego poczęcia, tym razem pokłada nadzieję w nie ujawnionej jeszcze mocy Syna i pro­wokuje Jego „pierwszy znak”, cudowne przemienienie wody w wino. W ten spo­sób poprzedza w wierze uczniów, którzy – jak relacjonuje Jan – uwierzy po dokonaniu cudu: Jezus „objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego ucznio­wie” (J 2,11). Co więcej, uzyskując cudowny znak, Maryja wspiera ich wiarę. Od­powiedź Jezusa na słowa Maryi: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?” (J 2,4), wyraża pozorną odmowę, która niemal poddaje próbie wiarę Maryi. Według pewnej interpretacji, Jezus od po­czątku swego posłannictwa wydaje się poddawać dyskusji naturalną postawę syna wobec prośby matki. Faktycznie, wypowiedziane przez Niego zdanie w po­tocznym języku środowiska zdaje się podkreślać dystans między osobami, wyklu­czający komunię życia. Ten dystans nie eliminuje jednak szacunku i poważania. Słowo „niewiasta”, którym zwraca się do Matki, występuje tu w znaczeniu, w ja­kim pojawia się w rozmowach z kobietą kananejską (por. Mt 15,28), z Samarytan­ką (por. J 4,21), z cudzołożnicy (por. J 8,10) i z Marią Magdaleną (por. J 20,13), w kontekstach, które wskazują na pozytywne odniesienie Jezusa do swoich roz­mówczyń. Poprzez wyrażenie: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto?”, Je­zus pragnie umieścić współpracę Maryi na płaszczyźnie zbawienia, które angażu­jąc Jej wiarę i nadzieję domaga się przekroczenia Jej naturalnej roli matki.

Istotniejsza wyda się Jej motywacja Jezusa zawarta w słowach: „jeszcze nie nadeszła godzina moja” (J 2,4). Niektórzy badacze tekstu biblijnego, przyjmując interpretację św Augustyna, utożsamiają tę „godzinę” z wydarzeniem Męki. Na­tomiast według innych odnosi się ona do pierwszego cudu, w którym objawiła się mesjańska moc Proroka z Nazaretu. Jeszcze inni utrzymują, że zdanie ma cha­rakter pytający i jest kontynuacją poprzedniego pytania: „Czyż to moja lub Two­ja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?” Jezus daje do zrozumienia Maryi, że odtąd już nie podlega Jej, lecz musi podjąć inicjatywę, by dokonać dzieła Ojca. Maryja zatem posłusznie powstrzymuje się od nalegania na Niego, zwraca się natomiast do sług z zachętą, by byli Mu posłuszni. W każ­dym wypadku Jej ufność w Syna zostaje wynagrodzona. Jezus, któremu całko­wicie pozostawiła inicjatywę, dokonuje cudu, uznając odwagę i pokorę Matki: „Rzekł do nich Jezus: «Napełnijcie stągwie wody!» I napełnili je aż po brzegi” (J 2,7). A więc także ich posłuszeństwo przyczynia się do uzyskania wina w ob­fitości. Polecenie Maryi: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2,5), za­chowuje zawsze swe aktualność dla chrześcijan w każdej epoce, a jego celem jest odnowienie cudownych skutków w życiu każdego człowieka. Maryja zachę­ca nas do niewzruszonej ufności, zwłaszcza kiedy nie rozumiemy sensu i pożyt­ku tego, o co prosi Chrystus. Podobnie jak w opowiadaniu o kobiecie kananej­skiej (Mt 15,4-26) pozorne odrzucenie przez Jezusa uwydatnia wiarę kobiety, tak też słowa Syna: „jeszcze nie nadeszła godzina moja”, wraz z dokonanym pierwszym cudem ukazują wielkość wiary Maryi oraz moc Jej modlitwy. Epizod godów w Kanie Galilejskiej zachęca nas, byśmy byli odważni w wierze i do­świadczyli w naszym życiu prawdy słów ewangelicznych: „Proście, a będzie wam dane” (Mt 7,7; Łk 11,9).

****

Mówiąc o obecności Maryi w życiu publicznym Jezusa Sobór Watykański II przypomina rolę, jaką odegrała Ona w Kanie w związku z pierwszym cudem: „na godach weselnych w Kanie Galilejskiej, litością przejęta, spowodowała swym wstawiennictwem początek znaków Jezusa Mesjasza” (por. J 2,1-11) (Lumen genoum, 58). W ślad za ewangelistą Janem Sobór wskazuje na dyskretną, ale jednocześnie skuteczni rolę Matki, która swoim słowem nakłania Jezusa do uczy­nienia „pierwszego znaku”. Jej obecność – dzięki delikatnemu macierzyńskiemu wpływowi – staje się ostatecznie decydująca: Inicjatywa Dziewicy okazuje się jeszcze bardziej zaskakująca, jeśli weźmiemy pod uwagę niską pozycję kobiety w społeczeństwie żydowskim. Istotnie, w Kanie Galilejskiej Jezus nie tylko uzna­je godność i rolę geniuszu kobiecego, lecz przyjmując interwencję swej Matki ofiaruje Jej sposobność do uczestnictwa w dziele mesjańskim. Słowo „Niewia­sta”, którym zwraca się On do Maryi (por. J 2,4), nie kontrastuje z tym zamiarem Jezusa. Nie posiada ono bowiem żadnego negatywnego wydźwięku, i Jezus użyje go na nowo w odniesieniu do Matki stojącej pod krzyżem (por. J 19,26). Według niektórych interpretatorów, tytuł „Niewiasta” ukazuje Maryję jako nową Ewę, Matkę w wierze wszystkich wierzących.

.. W przytoczonym tekście Sobór posługuje się wyrażeniem „litością przejęta”, dając do zrozumienia, że Maryja kierowała się swym miłosiernym sercem. Prze­widując ewentualność, że brak wina zasmuci nowożeńców i gości, pełna współczu­cia Dziewica sugeruje Jezusowi, by podjął interwencję wykorzystując swe me­sjańską moc. Prośba Maryi wydaje się niektórym zbyt wielka, ponieważ początek cudów Mesjasza podporządkowuje odruchowi miłosierdzia. Na tę trudność odpo­wiedział sam Jezus, który, reagując pozytywnie na prośbę Matki, ukazuje hoj­ność, z jaką Bóg odpowiada na ludzkie oczekiwania, pokazując jednocześnie, cze­go może dokonać miłość matki.

Naszą uwagę przyciąga wyrażenie „początek znaków”, które Sobór zaczerpnął z tekstu Jana. Pojęcie greckie arche, przetłumaczone jako początek, występu­je u Jana w Prologu jego Ewangelii: „Na początku było Słowo” (1,1). Ta znacząca zbieżność pozwala dostrzec paralelizm między pierwszym początkiem chwały Chrystusa w wieczności a pierwszym objawieniem tejże chwały w Jego ziemskiej misji. Podkreślając inicjatywę Maryi w dokonaniu pierwszego cudu i przypominając następnie Jej obecność na Kalwarii, u stóp krzyża, ewangelista pomaga nam zrozumieć, w jaki sposób współpraca ze strony Maryi rozciąga się na całe dzieło Chrystusa. Prośba Dziewicy mieści się w obrębie Bożego planu zbawienia. W pierwszym znaku uczynionym przez Jezusa Ojcowie Kościoła dostrzegli głę­boki wymiar symboliczny, widząc w przemianie wody w wino zapowiedź przejścia od Starego do Nowego Przymierza. W Kanie Galilejskiej właśnie woda w stą­gwiach, przeznaczona do oczyszczeń Żydów i do spełniania przepisów prawa (por. Mk 7,1-15), staje się nowym winem godów weselnych, będących symbolem osta­tecznego zjednoczenia Boga z ludzkością.

Kontekst godów weselnych, wybrany przez Jezusa dla dokonania pierwszego cudu, nawiązuje do symboliki oblubieńcze] występującej często w Starym Testa­mencie w celu wskazania na przymierze między Bogiem i Jego ludem (por. Oz 2,21; Jr 2,1-8; Ps 44 itp.) oraz w Nowym Testamencie dla wyrażenia zjednocze­nia Chrystusa z Kościołem (por. J 3,28-30; Ef 5,25-32; Dz 21,1-2 itp.). Obecność Jezusa w Kanie objawia ponadto zbawczy plan Boga względem małżeństwa. W tej perspektywie brak wina można interpretować jako aluzję do braku miłości, który niestety często zagraża jedności oblubieńcze]. Maryja prosi Jezusa o inter­wencję dla dobra wszystkich małżonków, których jedynie miłość zakorzeniona w Bogu może uchronić od niewierności, niezrozumienia i podziałów Łaska sakra­mentu daje małżonkom wielką siłę miłości, która może umocnić ich w wierności również w trudnych okolicznościach. Ponadto, według interpretacji autorów chrześcijańskich, cud z Kany Galilejskiej zawiera głęboki sens eucharystyczny Dokonując go przed zbliżającymi się świętami żydowskiej Paschy (por. J 2,13), Jezus – podobnie jak przez rozmnożenie chleba (por. J 6,4) – ujawnia zamiar przygotowania prawdziwej uczty paschalnej, Eucharystii. Podczas godów w Kanie ten zamiar zdaje się wskazywać dodatkowo wino, które nawiązuje do krwi Nowego Przymierza, a także kontekst uczty W ten sposób Maryja, dzięki której Jezus był obecny na weselu, uzyskuje cud nowego wina zapowiadającego Eucha­rystię, najwyższy znak obecności Jej zmartwychwstałego Syna pośród uczniów

Kończąc opowiadanie o pierwszym cudzie Jezusa, który stał się możliwy dzię­ki nieugiętej wierze Matki w Jej Boskiego Syna, ewangelista Jan mówi: „uwie­rzyli w Niego Jego uczniowie” (2,11). W Kanie Galilejskiej Maryja rozpoczyna drogę wiary Kościoła, poprzedzając uczniów i kierując uwagę sług ku Chrystuso­wi. Jej wytrwałe wstawiennictwo dodaje również otuchy tym, którzy czasem do­świadczają „milczenia Boga”. Jest dla nich zachętą, aby mieli nieugięty nadzieję, ufając zawsze w dobroć Pana.

*****

Sobór Watykański II nazywa Maryję „najznakomitszym członkiem Kościoła”, jego „typem” i „wzorem”, po czym stwierdza: „Kościół katolicki pouczony przez Ducha Świętego dany J~ synowskim uczuciem i czci jako matkę najmilszy” (Lu­men gentium, 53). Prawdę mówiąc, tekst soborowy nie przyznaje bezpośrednio Maryi tytułu „Matki Kościoła”, ale wyraża jednoznacznie jego treść, nawiązując do deklaracji ogłoszonej dwa wieki wcześniej, w 1748 r., przez papieża Benedykta XIV (Bullarium romanum, seria 2, t. 2, n. 61, s. 428).

Opisując w tym dokumencie synowskie uczucia Kościoła, który rozpoznaje w Maryi swoją umiłowaną Matkę, mój czcigodny poprzednik ogłasza Ją pośred­nio Matką Kościoła. W przeszłości tytuł ten stosowany był raczej rzadko, ostatnio jednak występuje często w wypowiedziach Kościoła i w praktykach kultowych chrześcijańskiego ludu. Poprzednio wierni wzywali Maryję przede wszystkim jako „Matkę Boży”, „Matkę wierzących” i „Matkę nasze”, aby podkreślić osobi­stą więź, jaka łączy Ją z każdym z Jej dzieci. Później, dzięki rozbudzeniu większej wrażliwości na tajemnicę Kościoła i na relacje Maryi z Kościołem, zaczęto wzy­wać Ją często jako „Matkę Kościoła”. Określenie to już przed Soborem Watykań­skim II pojawia się w nauczaniu papieża Leona XIII, który stwierdza, że Maryja „była prawdziwie Matką Kościoła” (Acta Leonis XIII, 15, s. 302). Później tytuł ten był stosowany w nauczaniu Jana XXIII i Pawła VI.

Choć tytuł „Matki Kościoła” został przyznany Maryi dość późno, wyraża Jej macierzyńską więź z Kościołem, o której mówią już pewne teksty Nowego Testa­mentu. W chwili zwiastowania Maryja zostaje powołana, by okazać swoje przy­zwolenie na nadejście mesjańskiego Królestwa, które dokona się wraz z powsta­niem Kościoła. W Kanie Galilejskiej Maryja przynagla Syna, by okazał swą me­sjańską władzę, przez co przyczynia się decydująco do umocnienia wiary pierw­szej wspólnoty uczniów i współdziała w ustanowieniu królestwa Bożego, którego „zalążkiem” i „początkiem” jest Kościół (por. Lumen genoum, 5). Na Kalwarii, jednocząc się z ofiarą Syna, Maryja wnosi w dzieło zbawienia swój macierzyński wkład, który przyjmuje postać bolesnego porodu – porodu nowej ludzkości.

Zwracając się do Maryi słowami: „Niewiasto, oto syn Twój”, Ukrzyżowany ogłasza Ją Matką nie tylko apostoła Jana, ale także wszystkich innych uczniów Sam ewangelista, stwierdzając, że Jezus musiał umrzeć, „by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno” (J 11,52), wskazuje, że narodziny Kościoła są owocem odkupieńczej ofiary, z którą Maryja jest zjednoczona więzi macierzyństwa.

Św Łukasz Ewangelista odnotowuje obecność Matki Jezusa w pierwszej wspólnocie w Jerozolimie (Dz 1,14). Podkreśla w ten sposób rolę Maryi jako mat­ki rodzącego się Kościoła, analogiczną do Jej udziału w narodzinach Odkupiciela. Wymiar macierzyński staje się zatem fundamentalnym elementem relacji Maryi z nowym Ludem odkupionych.

W ślad za Pismem Świętym doktryna patrystyczna uznaje macierzyństwo Maryi w stosunku do dzieła Chrystusa, a tym samym w stosunku do Kościoła, choć nie zawsze wyraża to jednoznacznie. Według św Ireneusza, Maryja „stała się przyczyną zbawienia dla całego rodzaju ludzkiego” (Adversus haereses, III, 22,4 [PG 7,959]), a czyste łono Dziewicy „odradza ludzi w Bogu” (Tamże, IV 33,11 [PG 7,1080]). Wtóruje mu św Ambroży: „Dziewica zrodziła zbawienie świata, Dziewica dała życie wszystkim rzeczom” (Św Ambroży, Epistula 63, 33 [PL 16,1198]), oraz inni Ojcowie, którzy nazywają Maryję „Matką zbawienia” (Sewe­rian z Gabali, Oratio 6 de mundi creatione, 10 (PG 56,497-499); Faustus z Riez, Max. BibL. Patrum VI,620-621). W średniowieczu św Anzelm tak zwracał się do Maryi: „Ty jesteś matką usprawiedliwienia i usprawiedliwionych, matką pojed­nania i pojednanych, matką zbawienia i zbawionych” (Św Anzelm z Canterbury, Orano 5~, 8 (PL 158,957)), natomiast inni autorzy przyznają Jej tytuły „Matki łaski” i „Matki życia”.

Tytuł „Matki Kościoła” odzwierciedla zatem głębokie przekonanie chrześci­jan, którzy dostrzegają w Maryi nie tylko Matkę Chrystusa, ale także Matkę wiernych. Ta, która uznawana jest za Matkę zbawienia, życia i łaski, Matkę zba­wionych i Matkę żyjących, słusznie została ogłoszona Matką Kościoła. Papież Pa­weł VI pragnął, aby sam Sobór Watykański II ogłosił Maryję „Matką Kościoła, to znaczy całego Ludu Bożego, zarówno wiernych, jak i pasterzy”. Uczynił to osobi­ście w przemówieniu zamykającym trzecią sesję Soboru (21 listopada 1964 r.), prosząc zarazem, aby „od tej pory cały Lud chrześcijański jeszcze bardziej czcił Maryję, przyzywając Ją tym słodkim imieniem” (AAS 56 (1964), s. 37). W ten sposób mój czcigodny poprzednik sformułował jednoznacznie doktrynę zawartą już w VIII rozdziale Lumen genoum, wyrażając życzenie, by przyznany Maryi tytuł Matki Kościoła nabierał coraz większego znaczenia w liturgii i w pobożności chrześcijańskiego Ludu.

 

Nawiedzenie Najświętszej Maryi Panny

Łk 1,39-56 :Nawiedzenie Elżbiety przez Maryję

           W relacji o nawiedzeniu Łukasz ukazuje nam, jak łaska wcielenia, która naj­pierw napełniła Maryję, przynosi teraz zbawienie i radość domowi Elżbiety. Zba­wiciel ludzi, ukryty w łonie swej Matki, udziela daru Ducha Świętego, objawiając się już od pierwszych chwil swej obecności na ziemi. Opisując odejście Maryi do Judei, ewangelista używa czasownika anistemi, który znaczy „powstać”, „poru­szyć się”. Zważywszy, że czasownik ten jest stosowany w Ewangeliach na ozna­czenie zmartwychwstania Jezusa (Mk 8,31; 9,9.31; Łk 24,7.46) lub działań mate­rialnych, które wiążą się z wysiłkiem duchowym (Łk 5,27-28; 15,18.20), możemy przypuszczać, że w intencji Łukasza słowo to ma podkreślać zdecydowany wysi­łek woli Maryi, która pod natchnieniem Ducha Świętego przygotowuje się do wydania na świat Zbawiciela.

           Tekst ewangeliczny podaje też, że Maryja udała się w podróż „z pośpiechem” (Łk 1,39). Kontekst Ewangelii Łukaszowej zdaje się wskazywać, że również okre­ślenie „w góry” (Łk 1,39) jest czymś znacznie więcej niż tylko informacją topo­graficzną, jako że przywodzi na myśl głosiciela Dobrej Nowiny opisanego w Księ­dze Izajasza: „0 jak s~ pełne wdzięku na górach nogi zwiastuna radosnej nowiny, który ogłasza pokój, zwiastuje szczęście, który obwieszcza zbawienie, który mówi do Syjonu: «Twój Bóg zaczął królować»” (Iz 52,7). Podobnie jak św. Paweł, który stwierdza, że wypełnieniem tego proroczego tekstu jest głoszenie Ewangelii (Rz 10,15), także św Łukasz zdaje się nas zachęcać, byśmy widzieli w Maryi pierwszą „głosicielkę Ewangelii”, która szerzy „Dobrą Nowinę” i daje początek misyjnym wędrówkom swego Boskiego Syna. Szczególnie znamienny jest wresz­cie sam kierunek podróży Najświętszej Panny: prowadzi ona z Galilei do Judei, podobnie jak misyjna droga Jezusa (por. 9,51). Istotnie, nawiedzając Elżbietę Maryja niejako zapowiada misję Jezusa, a współdziałając od samego początku swego macierzyństwa z odkupieńczym dziełem Syna, staje się wzorem tych człon­ków Kościoła, którzy wyruszają w drogę, aby nieść światło i radość Chrystusa ludziom wszystkich krajów i wszystkich czasów

       Spotkanie z Elżbietą ma charakter radosnego wydarzenia zbawczego, a więc nie jest tylko spontanicznym wyrazem życzliwości, jaką Maryja okazuje krewnej. – Do domu Zachariasza, który stracił mowę zawstydzony własnym niedowiarstwem, Maryja wnosi niespodziewanie całą radość swojej wiary otwartej i goto­wej do służby: „Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę” (Łk 1,40). Św Łukasz podaje, że „gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie” (Łk 1,41). Pozdrowienie Maryi wywołuje radosne porusze­nie syna Elżbiety; wejście Jezusa do domu Elżbiety za sprawą Matki napełnia nie narodzonego jeszcze proroka ową radości, który Stary Testament zapowiada jako znak obecności Mesjasza. Słowa pozdrowienia, wypowiedziane przez Mary­ję, napełniaj mesjańską radością także Elżbietę: „Duch Święty napełnił Elżbie­tę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: «Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona»” (Łk 1,41-42). Dzięki światłu udzielone­mu jej z wysoka Elżbieta pojmuje wielkość Maryi, która bardziej niż Jael i Judy­ta – postaci zapowiadające Ją w Starym Testamencie – jest błogosławiona mię­dzy niewiastami ze względu na owoc swego łona – Jezusa, Mesjasza.

Głośny okrzyk Elżbiety jest autentycznym wyrazem religijnego entuzjazmu, który także dzisiaj ożywia wierzących, gdy odmawiają modlitwę „Zdrowaś Mary­jo” jako hymn Kościoła, chwalący Najwyższego za wielkie dzieła, jakich dokonał w Matce swojego Syna. Nazywając Maryję „błogosławioną między niewiastami”, Elżbieta wskazuje, że zyskała Ona błogosławieństwo dzięki wierze: „Błogosła­wiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana” (Łk 1,45). Wielkość i radość Maryi mają swoje źródło w tym, iż jest Ona „Tą, któ­ra uwierzyła”. W obliczu wielkości Maryi Elżbieta uświadamia sobie też, jak wiel­kim zaszczytem jest dla niej Jej nawiedzenie: „A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?” (Łk 1,43). Wypowiadając słowa „mój Pan”, Elżbieta uznaje królewską, a nawet mesjańską godność Syna Maryi. W Starym Testamen­cie bowiem tymi słowami zwracano się do króla (por.1 Krl 1,13. 20,21, itd.), okre­ślano nimi także Króla – Mesjasza (por. Ps 110[109],1). Anioł powiedział o Jezu­sie: „Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida” (Łk 1,32). Elżbieta, „napełniona Duchem Świętym”, intuicyjnie to przeczuwa. Paschalny triumf Chrystusa objawi później, w jakim sensie należy rozumieć ten tytuł – a mianowicie w sensie trans­cendentnym (por. J 20,28; Dz 2,34-36).

Pełen podziwu okrzyk Elżbiety jest dla nas wezwaniem, byśmy umieli docenić to wszystko, co obecność Maryi wnosi w życie każdego wierzącego. Odwiedzając matkę Jana Chrzciciela, Maryja przynosi jej Chrystusa, który udziela Ducha Świętego. Tę Jej rolę jako pośredniczki podkreślają słowa samej Elżbiety: „Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z rado­ści dzieciątko w moim łonie” (Łk 1,44). Działanie Maryi połączone z darem Ducha Świętego staje się niejako zapowiedzi Pięćdziesiątnicy, umacniając więź współ­pracy, której początek dało wcielenie i która będzie się przejawiać w całym Bo­żym dziele zbawienia.

       ***

       W kantyku Magnificat, inspirowanym tradycją starotestamentową, Maryja wysławia wielkie dzieła, jakich dokonał w Niej Bóg. Kantyk ten jest odpowiedzią Dziewicy na tajemnicę zwiastowania; anioł wezwał Ją do radości, teraz więc Ma­ryja raduje się w Bogu, swoim Zbawcy Źródłem tej radości jest osobiste do­świadczenie dobroci Boga, który wejrzał łaskawie na Nią – istotę stworzoną, ubogą i pozbawioną wpływu na historię. Słowo Magnifccat, będące łacińską wer­sją greckiego terminu o tym samym znaczeniu, wyraża uwielbienie dla wielkości Boga, który w zwiastowaniu anielskim objawia swoją wszechmoc w sposób prze­rastający oczekiwania i nadzieje ludu Przymierza oraz najwznioślejsze pragnie­nia ludzkiej duszy

               Stojąc w obliczu Pana, potężnego i miłosiernego, Maryja uznaje swoją małość: „Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej” (Łk 1,46-48). Greckie określenie tapeinosis jest prawdopodobnie zapożyczone z kantyku Anny, matki Samuela. Mówi on o „poni­żeniu” i „nieszczęściu” bezpłodnej kobiety (por. 1 Sm 1,11), która powierza swoje cierpienie Bogu. Podobnymi słowami Maryja mówi o swoim ubóstwie i uznaje swą małość wobec Boga, który bez żadnej zasługi z Jej strony wejrzał na Nią, skromną dziewczynę z Nazaretu, i powołał J~, by stała się Matką Mesjasza.

         Słowa „błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia” (Łk 1,48) nawiązują do faktu, że Elżbieta jako pierwsza nazwała Maryję „błogosławioną” (Łk 1,45). Kantyk zawiera śmiałą przepowiednię, iż sława ta będzie się szerzyć coraz dalej i nigdy nie ustanie. Zarazem jest on świadectwem szczególnej czci, jaką chrześci­jańska wspólnota otaczała Matkę Jezusa już od pierwszego wieku. Magnifccat to pierwszy z wielu różnych sposobów wyrażania tej czci, przekazywanych z pokole­nia na pokolenie, poprzez które Kościół okazuje swą miłość Dziewicy z Nazaretu.

     „Wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny Święte jest Jego imię – a swoje miłosierdzie na pokolenia i pokolenia [zachowuje] dla tych, co się Go boje” (Łk 1,49-50). Jakich to „wielkich dzieł” dokonał w Maryi Wszechmocny? W Sta­rym Testamencie wyrażenie to oznacza wyzwolenie ludu Izraela z niewoli Egiptu lub Babilonu. W Magnificat odnosi się do tajemniczego wydarzenia dziewiczego poczęcia Jezusa, które dokonało się w Nazarecie po zwiastowaniu anielskim. W Magnificat – kantyku prawdziwie teologicznym, bo mówiącym o doświadcze­niu oblicza Bożego, jakie stało się udziałem Maryi – Bóg jest nie tylko Wszech­mogącym, dla którego nie ma nic niemożliwego, jak oznajmił Gabriel (por. Łk 1,37), ale także Miłosiernym, umiejącym okazać dobroć i dochować wierności każdemu człowiekowi.

         „On przejawia moc ramienia swego, rozprasza [ludzi] pyszniących się zamy­słami serc swoich. Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych. Głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odprawia” (Łk 1,51-53). Poprzez takie mą­drościowe odczytanie historii Maryja pomaga nam odkryć zasady tajemniczego działania Bożego. Bóg, działając wbrew logice tego świata, spieszy na pomoc ubo­gim i maluczkim, a występuje przeciw bogatym i możnym w sposób zupełnie nie­oczekiwany, nasyca dobrami pokornych, którzy Jemu zawierzają swoje życie (Por. Redemptoris Mater, 37).

Te słowa kantyku wskazują nam na Maryję jako na konkretny i wspaniały wzorzec, a zarazem pozwalają zrozumieć, że łaskawość Bożą zyskują nade wszyst­ko ludzie pokornego serca. Na koniec kantyk opiewa wypełnienie się obietnic i wierność Bożą wobec narodu wybranego: „Ujął się za sługą swoim, Izraelem, pomny na miłosierdzie swoje – jak przyobiecał naszym ojcom – na rzecz Abra­hama i jego potomstwa na wieki” (Łk 1,54-55). Obsypana Bożymi darami, Maryja potrafi sięgnąć spojrzeniem poza swoją historię osobistą; rozumie Ona, że dary te są przejawem miłosierdzia, jakie Bóg okazuje całemu swojemu ludowi. W Maryi Bóg spełnia swoje obietnice, dajk świadectwo wierności i niezwykłej hojności. Hymn Magnifccat czerpie inspirację ze Starego Testamentu i z duchowości Córy Syjonu, ale idzie dalej niż teksty prorockie, z których wyrasta – objawia, że w „pełnej łaski” Bóg rozpoczyna swoje dzieło, wykraczające daleko poza mesjań­skie nadzieje Izraela, dokonuje się w Niej bowiem święta tajemnica wcielenia Słowa.

„Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana” (Łk 1,45). Tym pozdrowieniem podeszła wiekiem Elżbieta wychwala młodą krewną Maryję, która przyszła, pokorna i skromna, aby świadczyć jej swoje usługi. Pod impulsem Ducha Świętego, matka Chrzciciela jako pierwsza rozpoczyna głosić, w historii Kościoła, godne podziwu rzeczy, jakich Bóg dokonał w dzieweczce z Nazaretu, i widzi całkowicie urzeczywistnione w Maryi błogosła­wieństwo wiary, ponieważ Ona uwierzyła, że spełnią się słowa Boże. Na zakończe­nie miesiąca maryjnego, w ten wspaniały wieczór rzymski, na tym miejscu, które przypomina nam grotę z Lourdes, powinniśmy zastanowić się nad tym, Siostry i Bracia Najdrożsi, co było zasadniczą wewnętrzną postawi Najświętszej Dziewi­cy wobec Boga: nad Jej wiarą. Maryja uwierzyła! Uwierzyła słowom Pana, prze­kazanym przez Anioła Gabriela; Jej serce najczystsze, oddane Bogu całkowicie już od samego dzieciństwa, w chwili Zwiastowania rozszerzyło się w wielkodusz­nym, bezwarunkowym fiat, którym zgodziła się być Matką Mesjasza i Syna Bo­żego: od tej chwili, włączając się jeszcze głębiej w plan Boży, pozwoli prowadzić się za rękę przez tajemniczy Opatrzność i przez całe życie, zakorzenione w wie­rze, pójdzie duchowo za swoim Synem, stając się Jego pierwszy i doskonałą „uczennicą” i urzeczywistniając codziennie wymagania tego pójścia za Nim, według słów Jezusa: „Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem” (Łk 14,27). Tak Maryja będzie szła przez całe życie w „pielgrzym­ce wiary” (por. KK 8), podczas gdy Jej Syn umiłowany, niezrozumiany, spotwa­rzony, skazany, ukrzyżowany, będzie Jej wytyczał, dzień po dniu, drogę bolesną, konieczny warunek owego uwielbienia, wyśpiewanego w Magnificat: „Oto błogo­sławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia” (Łk 1,48). Ale najpierw Maryja bę­dzie musiała wejść także na Kalwarię, bolesna, aby być obecna przy śmierci swo­jego Syna.

Dzisiejsze święto Nawiedzenia ukazuje nam inny aspekt życia wewnętrznego Maryi: Jej postawę pokornej służby i bezinteresownej miłości dla tego, kto znaj­duje się w potrzebie. Ledwie dowiedziała się od Anioła Gabriela o stanie swojej krewnej Elżbiety, a natychmiast udaje się w drogę, w góry, „z pośpiechem”, do miasta w pokoleniu Judy, dzisiejszego Ain Karim. Spotkanie dwóch Matek jest także spotkaniem między Poprzednikiem i Mesjaszem, który, za pośrednictwem swojej Matki, rozpoczyna dzieło zbawienia powodując drgnienie radości Jana Chrzciciela jeszcze w łonie matki. „Nikt nigdy Boga nie oglądał. Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg trwa w nas (…) Takie zaś mamy od Niego przykazanie, aby ten, kto miłuje Boga, miłował też i brata swego” (1 J 4,12. 21), powie św Jan Ewangelista. Ale kto lepiej od Maryi urzeczywistnił to orędzie? I kto, jeśli nie Jezus, którego Ona nosiła w łonie, pobudzał Ją, zachęcał, dawał Jej natchnienie do tej stałej postawy wielkodusznej służby i bezinteresownej miłości wobec in­nych? „Syn Człowieczy (…) nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć” (Mt 20,28), powie Jezus swoim uczniom; ale Jego Matka urzeczywistniła już w sposób doskonały tę postawę Syna. Posłuchajmy na nowo komentarza, pełnego duchowego namaszczenia, jaki św. Ambroży daje do podróży Maryi: „Rozrado­wana z wypełnienia się Jej pragnienia, subtelna w swoim obowiązku, usłużna w swojej radości, pospieszyła w góry Dokąd, jeśli nie na szczyty, miała pilnie zdążać Ta, która już była pełna Boga? Łaska Ducha Świętego nie zna przeszkód, które by opóźniały kroki” (Św Ambroży, Expositio Evangelii, secundum Lucam, II, 19; CCL 14, s. 39). I jeżeli ze szczególni uwagą zastanowimy się nad uryw­kiem Listu do Rzymian słyszanym przed chwilą, spostrzeżemy, że dla naszego zbudowania wyłania się z niego wyraźny obraz postępowania Najświętszej Ma­ryi; Jej miłość była bez obłudy; szczerze miłowała innych; gorliwa w duchu służy­ła Panu; była radosna w nadziei, cierpliwa w ucisku, wytrwała w modlitwie, zara­dzająca potrzebom braci (por. Rz 12,9-13).

„Radosna w nadziei”; ewangeliczny epizod Nawiedzenia owiany jest atmosfe­rą radości; tajemnica Nawiedzenia jest tajemnicą radosną. Jan Chrzciciel przeja­wia radość w łonie św. Elżbiety; ta, pełna radości płynącej z daru macierzyństwa, błogosławi Pana; Maryja wygłasza Magnifccat, hymn przepełniony radością me­sjańską. Ale co jest tajemniczym, ukrytym źródłem tej radości? Jest nim Jezus, którego Maryja poczęła za sprawą Ducha Świętego i który rozpoczyna już zwy­ciężać to, co jest korzeniem strachu, udręki, smutku: grzech, najbardziej poniża­jącą niewolę dla człowieka. W ten wieczór obchodzimy wspólnie zakończenie mie­siąca maryjnego w 1979 roku. Ale maj nie może się skończyć, winien trwać dalej w naszym życiu, ponieważ cześć, miłość, nabożeństwo do Matki Bożej nie mogą zniknąć z naszego serca, raczej muszą wzrastać i wyrażać się w świadectwie życia chrześcijańskiego, wzorowanego na przykładzie Maryi, której imię jest „imie­niem pięknego kwiatu, którego zawsze wzywam, i rano, i wieczorem”, jak śpiewa poeta Dante Alighieri (Dante Alighieiri, Boska komedia, „Raj’; XXIII, 88).

0 Najświętsza Dziewico, Matko Boża, Matko Chrystusa, Matko Kościoła, spojrzyj na nas łaskawie w tę godzinę! Virgo FideLis, Panno Wierna, módl się za nami! Naucz nas wierzyć, tak jak Ty wierzyłaś! Spraw, aby nasza wiara w Boga, w Chrystusa, w Kościół, była zawsze jasna, pogodna, odważna, mocna, wielko­duszna. MaterAmabilis, Matko godna miłości! Mater pulchrae dilectiouis, Mat­ko pięknej miłości, módl się za nami! Naucz nas miłować Boga i naszych braci, tak jak Ty ich miłowałaś; spraw, aby nasza miłość ku bliźnim była zawsze cierpliwa, łaskawa, pełna szacunku. Causa nostrae laetitiae, Przyczyno naszej radości, módl się za nami! Naucz nas, abyśmy umieli korzystać z paradoksu radości chrze­ścijańskiej, która rodzi się i rozwija z bólu, wyrzeczenia, ze zjednoczenia z Twoim ukrzyżowanym Synem; spraw, aby nasza radość była 7~wsze prawdziwa i pełna, byśmy mogli przekazywać ją wszystkim! Amen.

Narodzenie Najświętszej Maryi Panny

Mt 1,1-16.18-23

Maryja poczęta Jezusa za sprawa Ducha Świętego

Dzisiaj, 8 września, Kościół obchodzi liturgiczną uroczystość Narodzenia Naj­świętszej Maryi Panny, „nadziei i jutrzenki zbawienia dla całego świata”. To świę­to maryjne jest głęboko zakorzenione w pobożności i w sercach wiernych, którzy patrzy na Najświętszy Maryję Pannę z gorącą ufnością i głęboką nadzieją, świa­domi, że w zamysłach Bożych to narodzenie dało konkretny początek tym zbaw­czym wydarzeniom, w których Maryja miała być ściśle związana z Synem. Musi­my być zatem pełni radości, wspominając Matkę naszego Odkupiciela; jak bo­wiem zapewnia św. Piotr Damiani: „Jeśli Salomon wraz z całym ludem izraelskim uroczyście obchodził poświęcenie świątyni materialnej, składając tak ogromną ofiarę – jakże wielką radością napełnić musi lud chrześcijański narodzenie Dzie­wicy Maryi, w której łono, jak w najświętszy przybytek, zstąpił sam Bóg, aby od Niej przyjąć naturę ludzki i zamieszkać widzialnie wśród ludzi?” Maryi „Dzieci­nie” powierzamy dziś naszą pokorną modlitwę za świat i za Kościół.

Dzisiaj obchodzimy „z radością Narodzenie Najświętszej Maryi Panny: z Niej wzeszło słońce sprawiedliwości – Chrystus: nasz Bóg!” To święto maryjne jest zaproszeniem do radości, właśnie dlatego, że z narodzeniem Najświętszej Maryi – Bóg dał światu niejako konkretną gwarancję, że zbawienie już się zbliżyło: ludzkość, która od tysięcy lat, w sposób mniej lub więcej świadomy, oczekiwała czegoś lub kogoś, kto mógłby ją uwolnić od bólu, od zła, udręki, rozpaczy, która w narodzie wybranym, zwłaszcza w Prorokach, znajdowała rzeczników Słowa Bożego, uspokajającego i pocieszającego, mogła wreszcie patrzeć, ze wzrusze­niem i lękiem, na Maryję – „Dzieciątko”, które było znakiem nadejścia całości Bożych obietnic, rozbrzmiewających tajemniczo w samym sercu historii.

To właśnie to Dzieciątko, jeszcze małe i kruche, jest „Niewiastą” – z pierw­szej zapowiedzi przyszłego Odkupienia, przeciwstawioną przez Boga wężowi-ku­sicielowi: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potom­stwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę!” (Rdz 3,15). To właśnie to Dzieciątko jest tą „Dziewicą”, która „pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą~ imię Emanuel, to znaczy «Bóg z nami»” (Por. Iz 7,14; Mt 1,23). To właśnie to Dzieciątko jest tą „Matką”, która w Betlejem porodzi „Tego, który będzie władał w Izraelu” (por. Mi 5,1 n.) Liturgia dzisiejsza do przychodzącej na świat Maryi odnosi urywek z Listu do Rzymian, w którym św Paweł opisuje miłościwy plan Boży w odniesieniu do wybranych: Maryja jest przeznaczo­na przez Trójcą do najwyższego posłannictwa; jest powołana; jest uświęcona; jest uwielbiona. Bóg Ją przeznaczył, aby była najściślej złączona z życiem i dziełem Jego jednorodzonego Syna. Dlatego Ją uświęcił w sposób przedziwny i jedyny, od pierwszej chwili Jej poczęcia, czyniąc Ją „pełną łaski” (por. Łk 1,28); uczynił J~ podobną do obrazu swojego Syna; jest to podobieństwo, które, możemy powiedzieć, było jedyne, ponieważ Maryja była pierwszą i najdoskonalszą uczennicą Syna.

             Plan Boży wobec Maryi osiągnął potem szczyt w owym uwielbieniu, jakiego dostąpiło Jej śmiertelne ciało, upodobnione do uwielbionego ciała Jezusa zmar­twychwstałego; wzięcie Maryi do nieba – z duszą i ciałem, przedstawia jakby ostatni etap losu Istoty ludzkiej, której Ojciec niebieski w najwyższym stopniu okazał swoje Boskie upodobanie. Cały Kościół dlatego nie może dzisiaj nie rado­wać się obchodząc Narodzenie Najświętszej Maryi, która – jak stwierdza ze wzruszeniem św Jan Damasceński – jest ową „dziewiczy i Boską bram, z której i przez którą Bóg, który jest ponad wszystkimi rzeczami, przyszedł na ziemię cieleśnie… Dzisiaj wyrosła latorośl z pnia Jessego, z której narodzi się na świat Kwiat istotowo zjednoczony z Bóstwem. Dzisiaj na ziemi Ten, który kiedyś od­dzielił firmament od wód i podniósł go wysoko, z natury ziemskiej stworzył niebo, i to niebo jest bez porównania wspanialsze od pierwszego!” (De Nativ. BMV. PG 96,661 n.).

           Patrzeć na Maryję – znaczy dla nas przeglądać się we wzorze, jaki sam Bóg dał nam dla naszego uszlachetnienia i dla naszego uświęcenia. A Maryja uczy nas dzisiaj przede wszystkim zachowania nienaruszonej wiary w Boga – tej wiary, która została nam dana na Chrzcie i która winna w nas nieustannie wzrastać i dojrzewać na różnych etapach naszego życia chrześcijańskiego. Objaśniając sło­wa św Łukasza (S. Ambrosii, Expos. Evang. sec. Lecam, II, 54: PG XIV p. 54.), św Ambroży tak się wyraża: „Uznajemy we wszystkim skromność świętej Dzie­wicy, która będąc nieskazitelni w ciele, nie mniej jak w słowach, rozważała w swo­im sercu argumenty wiary” (Łk 2,19). Również my, Najdrożsi Bracia i Siostry, winniśmy nieustannie rozważać w naszym sercu „argumenty wiary”, to jest win­niśmy być otwarci i chętni dla Słowa Bożego, by czynić tak, aby nasze życie co­dzienne – na płaszczyźnie osobistej, rodzinnej, zawodowej – pozostawało za­wsze w doskonałej zgodzie i harmonijnej łączności z orędziem Jezusa, nauki Ko­ścioła, przykładami świętych. Maryja, Dziewica-Matka, na nowo stwierdza dzi­siaj wobec nas wszystkich najwyższą wartość macierzyństwa, chwałę i radość niewiasty, a także wartość dziewictwa chrześcijańskiego, zachowanego i pielę­gnowanego „dla Królestwa niebieskiego” (Mt 19,12), to jest jako świadectwo, na tym świecie przemijającym, o tym świecie ostatecznym, gdzie zbawieni będą „jak aniołowie Boży” (por. Mt 22,30).

         0 Dziewico przychodząca na świat! Nadziejo i Jutrzenko zbawienia dla całego świata, zwróć łaskawie swoje matczyne spojrzenie na nas wszystkich, tutaj zgro­madzonych dla uczczenia i głoszenia twoich wspaniałości! 0 Panno wierna, która zawsze byłaś gotowa i pilna, by przyjmować, zachowywać i rozważać słowo Boże, spraw, byśmy także my, wśród dramatycznych wydarzeń historii, umieli zacho­wać zawsze nienaruszoną nasze wiarę chrześcijańską, drogocenny skarb przeka­zany nam przez ojców! 0 Panno można, która swoje stopi zmiażdżyłaś głowę węża kusiciela, spraw, byśmy urzeczywistniali, dzień po dniu, nasze przyrzecze­nia z chrztu, przez które wyrzekliśmy się szatana, jego spraw i jego uwodzeń, i potrafili dawać światu radosne świadectwo nadziei chrześcijańskiej. 0 Panno łaskawa, która swoje serce matczyne masz zawsze otwarte na wołania ludzkości, niekiedy podzielonej przez niechęć, a także – niestety – przez nienawiść i woj­nę, spraw, byśmy wszyscy umieli zawsze wzrastać, według nauki twego Syna, w jedności i pokoju, abyśmy byli godnymi dziećmi jedynego Ojca niebieskiego. Amen!

**

           „Księgi Starego Testamentu opisują historię zbawienia, w której powoli przy­gotowuje się przyjście na świat Chrystusa. Otóż te pradawne dokumenty, jak odczytuje się je w Kościele i jak w świetle późniejszego, pełnego objawienia się je rozumie, ujawniaj z biegiem czasu coraz jaśniej postać niewiasty, Matki Odkupi­ciela” (Lumen genoum, 55). Te stwierdzenia Soboru Watykańskiego II przypo­minają nam, w jaki sposób postać Maryi była zarysowywana od samych począt­ków historii zbawienia. Można Ją dostrzec już w tekstach Starego Testamentu, jednak jej znaczenie staje się jasne dopiero wtedy, kiedy „odczytuje się je w Ko­ściele” i pojmuje w świetle Nowego Testamentu. Duch Święty bowiem, inspirując różnych autorów, ukierunkował starotestamentalne Objawienie ku Chrystusowi, który przyszedł na świat, rodząc się z łona Dziewicy Maryi.

             Pośród biblijnych słów, które zapowiadały pojawienie się Matki Odkupiciela, Sobór przytacza zwłaszcza te, w których Bóg po upadku Adama i Ewy objawia swój plan zbawienia. Pan mówi do węża, przedstawiającego złego ducha: „Wpro­wadzam nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a po­tomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę” (Rdz 3,15). Słowa te, określane przez Tradycję chrześcijańską od XVI w jako „Protoewangelia”, czyli pierwsza Dobra Nowina, pozwalają odgadywać na czym polega zbawczy za­miar Boży od samych początków ludzkości. Istotnie, zgodnie z przekazem święte­go autora, pierwszą reakcją Pana na grzech nie jest ukaranie winnych, lecz otwarcie im perspektywy zbawienia oraz czynne włączenie ich w dzieło zbawie­nia; okazuje On w ten sposób wielką wspaniałomyślność tym, którzy Go obrazili. Słowa Protoewangelii ukazują ponadto szczególne przeznaczenie kobiety, która chociaż uległa wężowi kusicielowi wcześniej niż mężczyzna, stała się później w planach Boga Jego pierwszym sprzymierzeńcem. Ewa sprzymierzyła się z wę­żem, by doprowadzić mężczyznę do grzechu. Bóg zapowiada, że całkowicie od­wróci tę sytuację i sprawi, iż kobieta stanie się nieprzyjacielem węża.

Egzegeci przyznaje zgodnie – że jak mówi oryginał hebrajski Księgi Rodzaju – wężowi ma się przeciwstawić nie bezpośrednio niewiasta, lecz jej potomstwo. Tekst ów podkreśla jednak, że w walce z kusicielem odegra ona ważni rolę: jej potomek okaże się bowiem zwycięzcą węża. Kim jest ta niewiasta? Tekst biblijny nie nazywa jej po imieniu, lecz ukazuje obraz nowej niewiasty, która zgodnie z wolą Bożą zadośćuczyni upadkowi Ewy: jest ona bowiem powołana, by odnowić rolę i godność kobiety i przyczynić się do zmiany losu ludzkości, wspomagając poprzez swe macierzyńskie posłannictwo zwycięstwo Boga nad szatanem. W świetle Nowego Testamentu oraz Tradycji Kościoła wiemy, że zapowiadaną przez Protoewangelię nową niewiasty jest Maryja i rozpoznajemy w ,jej potom­stwie” Syna, Jezusa, który odnosi zwycięstwo nad władzą szatana w tajemnicy paschalnej. Widzimy ponadto, że zaprowadzona przez Boga nieprzyjaźń między wężem a niewiastą urzeczywistnia się w Maryi w podwójny sposób. Jako dosko­nały sprzymierzeniec Boga i nieprzyjaciółka szatana, została całkowicie wyzwo­lona spod jego władzy przez niepokalane poczęcie, kiedy została poczęta w łasce przez Ducha Świętego i zachowana od wszelkiej zmazy grzechu. Ponadto, włączo­na w zbawcze dzieło Syna, Maryja została w pełni włączona w walkę przeciw du­chowi zła.

Tak więc tytuły Niepokalanego Poczęcia oraz Współpracownicy Odkupiciela, pod jakimi wzywa Maryję wiara Kościoła, wychwalając Jej duchowe piękno i istotny udział w cudownym dziele zbawienia, ukazują krańcowi opozycję mię­dzy wężem a nową Ewą. Egzegeci i teologowie twierdz, że światło nowej Ewy, Maryi, opromienia z kart Księgi Rodzaju całą ekonomię zbawienia i już w tym tekście dostrzegaj więź pomiędzy Maryją a Kościołem. Podkreślamy tu z rado­ścią, że pojęcie „niewiasta”, mające w Księdze Rodzaju wymowę ogólną, pozwala wiązać z Dziewicą z Nazaretu i z Jej rolą w dziele zbawienia inne kobiety, przede wszystkim te, które zgodnie z planem Bożym powołane są do podjęcia walki ze złym duchem. Kobiety, które mogłyby podobnie jak Ewa ulec pokusom szatana, z solidarności Maryi czerpią siły potrzebne do pokonania nieprzyjaciela, stając się w ten sposób pierwszymi sprzymierzeńcami Boga na drodze zbawienia.

To tajemnicze przymierze Boga z kobietami wyraża się na różne sposoby rów­nież w naszych czasach: w gorliwości kobiet oddających się modlitwie osobistej i kultowi liturgicznemu, w posłudze katechetycznej i świadectwach miłości, w licz­nych powołaniach żeńskich do życia konsekrowanego, w religijnym wychowaniu w rodzinie. Wszystkie te znaki świadczą o urzeczywistnieniu się przepowiedni Protoewangelii w sposób bardzo konkretny Sugerując bowiem rozszerzenie znaczenia słowa „niewiasta” w obrębie widzialnych granic Kościoła i poza nimi uka­zuje ona, że niepowtarzalnego powołania Maryi nie można oddzielić od powołania ludzkości, a zwłaszcza od powołania każdej kobiety, czerpiącej wzór z posłannic­twa Maryi, nazwanej pierwszym Sprzymierzeńcem Boga w walce z szatanem i złem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *